wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział.10 - Tajemnicze drzewo...

Na wstępie, chciałbym was serdecznie przeprosić że notki się tak późno ukazują, ale kompletnie jestem wypompowany z weny. Dodaje notki tylko dlatgeo że zrobiłem je do przodu w zapasie, który niestety się kończy. Mam nadzieje że nim to nastanie wena powróci;/ to by było na tyle.;( Pozdro and Peace^^
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Ciemny, mroczny las. Noc. Cisza. Żadnych odgłosów ptaków… Świerszczy… Brak jakiejkolwiek żywej istoty. Oprócz jednej… Młodego chłopaka, o nieskazitelnie niebieskich, jak błękitne morze, oczach oraz włosach koloru blond, które pod wpływem, srebrnego blasku księżyca, będącego jedynym źródłem światła, nabrały wręcz królewskiego blasku. Ów młodzieniec nazywał się Naruto Uzumaki, i razem ze swoją drużyną został wysłany na misje eskorty Pana Tazuny do Kraju Fal. Lecz teraz jest sam. Ostatnie co pamięta, to jak kładł się do łóżka po pracowitym wieczorze, przy zmywaniu garów. Nagle słychać cichutki, wręcz niesłyszalny głos. Jakby wołanie. Uzumaki zaczął kroczyć w jego kierunku, coraz szybciej i szybciej. Ani się spostrzegł gdy spokojne kroczenie, przerodziło się w trucht. A trucht w bieg. Biegł coraz dalej i dalej, zapuszczając się coraz głębiej w odmęty przyprawiającej o ciarki puszyczy.  Głos stawał się coraz głośniejszy i bardziej wyraźny. Niebieskooki był w stanie zrozumieć, słowa które wypowiadała tajemnicza postać.
- Naruto… Odnajdź mnie… - Usłyszał ponownie Uzumaki. Las stawał się coraz bardzie i bardziej gęstszy. Z czasem bieg uniemożliwiały pnącze, które skutecznie tamowały drogę. Im bardziej Zbliżał się do „źródła” słów, tym bardziej droga stawała się trudniejsza. Nagle chłopak, potknąwszy się o wystający konar, upadł i zaczął spadać w dół. Młody shinobi zamkną oczy, godząc się z niechybnym końcem który go niepodważalnie czeka
- Czyli tak skończę swój żywot? - Bardziej stwierdził, niż zapytał Naruto. – Aż dziwi mnie dlaczego Kyuubi mi w tej chwili nie dogryza. Hmmm, to by było nawet interesujące, gdyby nie fakt iż zaraz zginę. Ale nic. Wybacz mi mistrzu… Zawiodłem… Niedługo się spotkamy. Mimo wielu problemów miałem piękne życie. – Uznał blondyn, przypominając sobie wszystkie piękne chwile jakie zaznał na tej ziemi: Wspólne wycieczki ze Staruszkiem. Przybycie do Wioski Liścia. Test decydujący o przystąpieniu do Drużyny7, oraz co za tym idzie, staniu się shinobi. Poznanie Sakury oraz innych mieszkańców Konohy, z którymi się zaprzyjaźnił. – Taaa… Sakura to dziewczyna o której ciężko zapomnieć. – Stwierdził, przykładając rękę do policzka, które nie raz już zdążyło poznać siłę kunoichi. Gdy tak rozpamiętywał to co już było, doszedł do wniosku, że coś nie gra… - Zaraz, zaraz. Coś długa ta przepaść… - Kiedy Naruto, powoli otworzył jedno oko i rozejrzał się dokoła dostrzegł iż wisi w powietrzu kilkanaście centymetrów nad ziemią. Po chwili z łoskotem upadł na tylną część ciała.
- Jak przed śmiertelnym upadkiem to coś może mnie uratować… Ale przed bolącym tyłkiem to już nie łaska?! – Za żalił się młodzieniec na to „coś” dzięki czemu jeszcze znajduję się wśród żywych. Gdy stanął na równe nogi, obrócił głową kilka razy w lewo i prawo, by obeznać się z otoczeniem. Jak się okazało znalazł się na brzegu czegoś, co wyglądało bardziej jak idealnie okrągły, olbrzymi krater po uderzeniu asteroidy, otoczony zewsząd lasem, niż urwisko. Można to porównać do saganka o wysokich ściankach i półkulistym dnie. Dzięki księżycowi, który świecił tutaj nadzwyczaj jasno, miejsce to było doskonale widoczne. W idealnym centrum rozpadliny znajdowało się drzewo wiśni, jednak było wyjątkowe. Czemu? Otóż, drzewa „Sakury” mają kwiaty koloru blado czerwonego-różowego i są nie wysokie. Natomiast te drzewo było bardzo wysokie o szeroko rozpostartej koronie a kwiaty, które rosły na tym niezwykłym, wytworze natury były koloru srebrnego oraz czarnego. Ich odcień zlewał się z łuną rzucaną przez „Srebrną koronę ziemi” jak to zwykł zwać księżyc Staruszek Fukishima. Gdy jego umysł już się uspokoił i „oczyścił” ze wszystkich zbędnych myśli, do jego uszu ponownie zaczęły dopływać nawoływania jego imienia. Jednak tym razem głos był wyjątkowo bardzo dobrze słyszalny, a wyglądało to tak jakby jego „źródło” znajdowało się właśnie przy tej wyjątkowej wiśni. Chłopak niepewnym krokiem zaczął zbliżać się do ów miejsca. Im był bliżej, tym bardziej strach rozgaszczał się po najdrobniejszych kątach jego serca. Starał się wykorzystywać nauki Takanoriego, jednak próby zapanowania nad strachem były znikome, wręcz niezauważalne. Gdy dotarł na miejsce jego obawy narosły jeszcze bardziej.  Obszedł drzewo kilka razy w około. Zgodnie z ruchem zegara i w przeciwną strone, i… Nic! Pusto!
- Coraz bardziej zaczyna mnie to przerażać. Kyuubi słyszysz mnie! – Zaczął nawoływać swego Bijuu wychowanek Takanoriego, lecz także żadnych efektów. Tylko cisza, prócz przeraźliwego i mrożącego krew w żyłach skowytu, wołającego „Naruto… Odnajdź mnie…” – KYUUBI!!! TY DURNA, RUDA, LISIA, MORDO!!! ODEDZWI SIĘ!!! – Nawet, mimo „próśb” Dziewięcioogoniasty się nie odezwał. Chłopak straciwszy nadzieje oraz siły, na wyjaśnienie co się tutaj dzieje oparł się dłonią o „upierdliwy pachruść”, jak to już zdążył „ochrzcić” roślinę, która przyprawia go niemal o palpitacje serca… I ze strachu i z nerwów. Gdy chłopak dotknął otwartą dłonią wiśnie, drzewo zalśniło oślepiającym, srebrno-czarnym jak liście, światłem. Nie mogąc znieść napływu tak jasnego światła, Uzumaki zasłonił oczy i odsunął się na kilka metrów od miejsca z którego napływało. Blask znikł równie szybko jak się pojawił. Nie obeszło się jednak bez konsekwencji dla oczu. Gdy Naruto odsłonił oczy, nic nie widział. Cały świat wydawał się jedną, białą plamą. Chłopak upadł na ziemię, był cały roztrzęsiony a ręce dygotały.
- Czyżbym stracił wzrok? Gdzie ja u diabła jestem? GDZIE?! – Załamał się niebieskooki, a łzy pojawiły się w kącikach oczu, by zamienić się w potok, przepełniony smutkiem, żalem i bezradnością.
- Jesteś w wymiarze swojej duszy. A wzroku utraciłeś tylko chwilowo i tylko w tym miejscu. – Zabrzmiał dźwięcznie, męski, basowy lecz przyjemny dla ucha głos. Zgodnie ze słowami tajemniczego mężczyzny, biała „mgła” zaczęła się rozrzedzać. Na początku Jinchuuriki Kyuubiego no Kitsune mógł jedynie ujrzeć zarysy postaci, by następnie móc zacząć rozróżniać poszczególne faktury, kolory i marszczenia znajdujące się na materiale, w jaki odziany był ów człowiek. Mężczyzna, w wieku ok 40-45 lat ubrany był w długi, czarny płaszcz, sięgający do ziemi i postrzępiony u dołu, tego samego koloru spodnie oraz ciemne, skórzane buty. Cechą wyróżniającą go były falowane włosy w barwach takich jak drzewo przy którym się znajdował. Srebrno-czarnej. Oczy natomiast były barwy krwiście karmazynowej. Nawiasem mówiąc… Wyglądał jak psychopata z najgorszych koszmarów, pomimo iż, rysy twarzy miał łagodne i przyjemne dla oka.
- K-Kim je-jesteś? – Zapytał się blondyn jeszcze bardziej przerażony, odsuwając się do tyłu.
- Jestem częścią ciebie… A zwiem się…. – Gdy Naruto miał usłyszeć jego imię stało coś niebywałego. W jego uszach, podczas wypowiadania imienia, w jego uszach zabrzmiało coś na kształt fal morskich, sprawiając iż ostatnie słowo, zdradzające jego imię, było strasznie zniekształcone, a co za tym idzie, niezrozumiałe.
- Możesz powtórzyć? Nie mogę cię zrozumieć. – Rzekł zgodnie z prawdą niebieskooki. Mimo iż nadal w jego sercu gościł strach i zwątpienie starał się nad nim panować najlepiej, jak go na tą chwile było stać.  Wstał i otrzepał się z kurzu. Dopiero teraz był w stanie ocenić iż mężczyzna jest o połowę wyższy od niego. 
- Zwiem się… - Gdy tajemniczy starzec miał ponownie zdradzić swe imię, stała się rzecz identyczna jak poprzednio.
- Nadal nie mogę cię zrozumieć. Może to ma związek z tym upierdliwym pachruściem? – Zaproponował chłopak, wskazując ręką na roślinę znajdującą się za przybyszem.
- Hehe, to zapewne nie wina tego „upierdliwego pachruścia” – Zaśmiał się starzec - Po prostu nie jesteś gotów. – Stwierdził z wyraźnym smutkiem.
- Gotów na co? – Spytał Naruto zaintrygowany jego słowami. Na co nie jest jeszcze gotów?
- Tego dowiesz się gdy przyjdzie odpowiednia pora… - Odpowiedział wymijająco tajemniczy człowiek. - Już powinieneś wracać…
- Ale nie odpowiedziałeś mi na pytanie. Na co nie jestem gotów? Kim jesteś i co u licha jest tu grane. - Nie dawał za wygraną Naruto.
- Tego dowiesz się w odpowiednim czasie. – Powtórzył się mężczyzna raz jeszcze.
- Ale… - Nim chłopak zdążył coś powiedzieć, pojawiła się pod nim czarna dziura, w którą Uzumaki wpadł. Ostatnie co zdążył ujrzeć i usłyszeć, to głowę starca spoglądającą w dół oraz słowa wypowiedziane wesołym tonem „Spotkamy się wkrótce”.
-  Musze zaskarżyć przewoźnika… - Stwierdził Naruto, zaplatając gniewnie ręce na piersi i robiąc naburmuszoną mine. Po chwili gdy otoczyła go kompletna ciemność, poczuł jakby nie leciał tylko leżał i ktoś go szturchał.
- Naruto! Naruto! Szybko zbudź się… - Uzumaki słyszał znajomy głos który bez wątpienia należał do… Sakury, jednakże w tle było słychać szczęk i zgrzytanie broni… bez wątpienia musiały to być odgłosy walki. Nagle otworzył oczy. Zielonooka zaskoczona iż jej przyjaciel się zbudził, po tylu nieudanych próbach, odskoczyła to tyłu, uderzając głową o lampkę, znajdującą się tuż obok.
- Nie strasz mnie tak! – Warknęła, rozmasowując bolące miejsce. Lecz gdy otrząsła się, natychmiast przypomniała sobie powód dla którego zaczęła budzić niebieskookiego. – Szybko! Zostaliśmy zaatakowani!
- Rozumiem, już zaraz będę. – Oznajmił się chłopak, ściągając górną część ubrania nocnego, ukazując tym samym świetnie wyrzeźbiony brzuch i klatkę piersiową. Zielonooka lekko się zarumieniła na ten widok, jednak szybko się opamiętała z powodu powagi sytuacji.
- Idę pomóc Sasuke i Kakashiemu-sensei. – Rzekła kunoichi, wychodząc z namiotu i dołączając do reszty. W obozowisku panowało prawdziwe piekło. Kakashi walczył z pięcioma bandziorami uzbrojonymi w topory i miecze. Dzięki sharinganowi ukrytemu  pod opaską, na lewym oku świetnie dawał sobie radę. Pierwszy z napastników, uzbrojony w coś na kształt kosy, zaatakował z góry, chcąc przepołowić szarowłosego jounina na pół. Taka jednak został szybko zablokowany za pomocą kunai.
Inne zbójnicy widząc okazje, postanowili zaatakować odkryte części ciała. Żebra oraz brzuch i klatkę piersiową. Miejsca w których znajdują się punkty witalne. Uszkodzenie jednego z nich mogło by się zakończyć dla ofiary śmiercią. Hatake jednak był szybszy. Prze kierunkował kose, która opadła po jego prawej strony.
- Chidori! – Wykrzyknął nazwę, techniki z rodziny raiton kapitan Drużyny7. Chwile później mężczyzna który zaatakował go za pomocą kosy, leżał na ziemi pozbawiony życia. Tymczasem Sasuke także świetnie radził sobie ze swoim przeciwnikiem. Jego wróg uzbrojony był w katanę, broń używaną głównie przez samurajów, jednak  także przez rabusiów, bandytów i innych oprychów spod ciemnej gwiazdy. Wysoki, ogolony na łyso mężczyzna, zaczął napierać na Uchihe, tnąc na lewo i prawo, kompletnie na oślep. Czarnowłosy jednak unikał prawie każdego ataku wroga, co chwile samemu wyprowadzając kontrę. Zbir pozostawił na nim jedynie kilka zadrapań i płytkich, niegroźnych ran. Jednak dla genina, nawet takie rany sprawiały iż nie był w pełni sprawny. Efektem tego ataki młodzieńca nie sięgały celów, omijając je. Gdy łysy zbir przypuścił, jak uważał ostateczny taka, mający zakończyć walkę, Sasuke wykorzystując wszystkie, pozostałe w nim siły, odbił się nogą, w ostatnich chwili w lewą stronę, sprawiając iż jego przeciwnik poleciał dalej, a on sam znalazł się tuż za nim. Wyciągnąwszy ostatniego shurikena, jaki mu pozostał  rzucił go w napastnika, trafiając idealne w serce. Bandzior po upływie niecałej sekundy upadł, pozbawiony ducha. Najgorzej radziła sobie Sakura. Walczyła z długowłosą, wysoką kobietą o oczach odcieniu brązu, będącą jedyną dziewczyną w całej bandzie. Uzbrojona w długie sztylety, napierała na kunoichi, nie dając jej najmniejszych szans na odsapnięcie, nie wspominając już o ataku.
- Jesteś najsłabsza… To nie potrwa długo. Niezmiernie mnie to cieszy. – Stwierdziła napastniczka, uśmiechając się kpiąco w stronę kunoichi.
- Nie myśl że jestem słaba… jestem silniejsza niż myślisz. – Odszczeknęła się Haruno. Widząc okazje to ataku, przy pomocy kunaia zraniła kobietę w żebra. Przeciwniczka syknęła z bólu. Rana było dosyć głęboka i sączyła się z niej silnie szkarłatna ciecz. Kunoichi widząc iż szala zwycięstwa zaczyna przechylać się na jej stronę, wyrzuciła wszystkie kunaie i shurikeny jakie miała. Nie pozostawiła sobie. Niestety atak okazał się nie skuteczny, gdyż pomimo dokuczliwej rany kobieta odparła ten atak.
- Ty szmato… - Wycedziła przez zęby napastnicza. Widząc iż jej rywalka została pozbawiona jakiejkolwiek broni, uśmiechnęła się szelmowsko. – A teraz giń!!! – Krzyknęła, biegnąc w jej strone. Miał to być cios ostateczny, zakończający całą walkę i pozbawiający różowo włosą życia.
- Sayonara przyjaciele. – Powiedziała smutno, godząc się z losem. Popełniła kuriozalny błąd… Błąd za który przyjdzie przypłacić jej życiem. Znajdowała się w patowej sytuacji, bez szans na jakąkolwiek obronne. Zamknęła oczy, czekając na najgorsze.
- Giń!!! – Krzyknęła brązowooka kobieta, nacierając z pełną siłą i prędkością na swoją „ofiarą”. Gdy już miała zadać ostateczny cios, ktoś chwycił ją z boku za rękę i przeskakując przez „tor jej biegu”, zablokował ją w ten sposób, dzięki czemu był w stanie przerzucić ją przez ramie.
- Kim jesteś?! – Spytała wyraźnie rozdrażniona dziewczyna. Właśnie była wyeliminowania swojej przeciwniczki, a ktoś musiał wciąć się w paradę. Sakura natychmiast zorientowała się, że coś tu nie gra. Gdy otworzyła oczy ujrzała chłopaka o blond włosach i najczystszych, niczym błękit nieba, niebieskich oczach. Nie musiała się zastanawiać, aby wiedzieć kto ja uratował.
- Naruto. – Krzyknęła uradowana Haruno. Stał on na wprost brązowookiej kobiety z kunai w jednej ręce i shurikenem w drugiej.
-‘’Co teraz mam robić? Jak się tym u licha posługiwać?’’- Zastanawiał się w myślach Uzumaki. Zdarzało mu się kilka razy walczyć nożem. Ale nigdy nie była to grupa uzbrojonych i wyszkolonych najemników. Zazwyczaj byli to drobni złodziejaszkowie, którzy dopiero rozpoczynali „karierę”, a ich umiejętności władania bronią, ograniczały się jedynie do krojenia warzyw i mięsa.  Natomiast w tej sytuacji musiał walczyć orężem, który znał tylko z opowiadań Fukushimy. Stawiało to blondyna w nieciekawej sytuacji
- Achhh. Czyli nazywasz się Naruto. Ja zwiem się Tayumi… Miło mi. – Uśmiechnęła się przebiegle wojowniczka.
- Wzajemnie… - Odpowiedział, z wyczuwalnym brakiem przekonania, niebieskooki.
- Bez dalszych ceregieli… Walcz! – Krzyknęła Tayumi z uśmiechem na ustach. Widać było, że walka sprawiała jej wręcz psychopatyczną przyjemności. Naruto widząc iż jego przeciwniczka na niego naciera, zaatakował za pomocą shurikenów licząc na łut szczęścia. Niestety ów szczęście go tego dnia opuściło, a broń upadła przed kobietą. Na ten widok brązowooka przystanęła, nie mogąc powstrzymać śmiechu. Uzumaki chcąc to wykorzystać rzucił tym razem kunaiami, lecz nie popełniając błędu zielonookiej, pozostawił jeden do walki w zwarciu. Stała się rzec taka sama jak w przypadków gwiazdek ninja, noże upadły tuż przed lub obok Tayumi. Jedynie jeden kunai trafił w cel… rękojeścią w nogę, przyprawiając kobietę jedynie o niewielkiego siniaka.
- Czy ty w ogóle umiesz się tym posługiwać?! – Krzyknęła Sakura, na widok sposobu w jaki Uzumaki walczy za pomocą typowego oręża stosowanego przez ninja.
- Ani trochę… - Skwitował niebieskooki, z głupim wyrazem twarzy.
- Czyli już po nas… - Załamała się różowo włosa 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Za wszelkie błędy i niedociągnięcia przepraszam.

7 komentarzy:

  1. Już nie mogłem się doczekać :D
    Ostatnie słowa wypowiedziane przez Naruto słowa, rozjebały mnie ;)
    No nic idę czytać Naruto Sad Story ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka jest świetna, Naruto ma wyczucie kiedy się pojawić a jego odpowiedź do Sakury mnie rozbawiła. Pozdrawiam i mam nadzieję że szybko pojawi się następna notka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahahah koniec mnie rozwalil xD ale wszystko pieknie ladnie :) Tez niestety brakuje mi weny ale mam nadzieje że Tobie powroci bo masz swietne opowiadania!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    rozdział mi jak zwykle się podobał.. jest bardzo ciekaw i nieinteresujący. tajemnicze drzewo... ciekawe.... dlaczego jest „jeszcze nie gotowy”, aby usłyszeć imię tamtego człowieka.. no i kiedy to nastąpi... ach trzeba było wziąść katanę....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Taką akcje, jej zwroty, zawiłości i niewyjaśnione sprawy to ja rozumiem!!!:D
    Świetne opowiadanie, mam nadzieję że będziesz je dalej kontynuował bo wiedz że masz mnóstwo wiernych czytelników, którzy czekają na każdy twój wpis, w tym mnie :)
    Cóż, w oczekiwaniu na nowy rozdział wpadnijcie do mnie, to co tam znajdziecie z całą pewnością wam się spodoba :D Oczywiście jeżeli lubicie czytać opowiadania z zawiłą fabułą, wieloma wątkami które wyjaśniane są dopiero po jakimś czasie oraz całym mnóstwem akcji i napięcia. No i oczywiście jeśli znudził wam się trochę klasyczny Naruto i szukacie czegoś bardziej... mrocznego, tajemniczego ;)
    http://naruto-black-heart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ja ten rozdział czytałem to kojarzy mi się Bleach.
    Ale tak to cud malina szkoda że nadal nowej notki ani widu ani słychu.

    OdpowiedzUsuń