-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oczom wszystkich ukazały się podobizny jinchuurikiego
Kyuubiego no Kitsune. Jednooki przez jakiś czas przyglądał się im po czym
wybuchnął gromkim śmiechem. Niebieskooki był bardzo zdziwiony zachowaniem
swojego nauczyciela. Jak ktoś kto został jouninem może śmiać się podczas walki
nie zwracając uwagi na otoczenie.
- Sensei, wszytko w porządku? Jakoś nie dobrze dziś z
tobą. Może słonko zaszkodziło? – Zapytał z troską w głosie. Lecz można tam też
było wyczuć nutkę ironii.
- Hahaha. Wy-Wybacz, myślisz że pokonasz mnie za pomącą
zwykłych klonów. Owszem, ich liczba jest imponująca, ale… Dzieciaki w akademii
się tego uczą. – Stwierdził do niego kapitan drużyny 7, ścierając ręka łezkę,
która się pojawiła w oku pod wpływem salwy śmiechu.
- Echhh. Kakashi-sensei jesteś chyba jouninem, a
zapomniałeś o najważniejszej rzeczy. – Uśmiechnął się do niego lekko.
- Niby o jakiej. – Odpowiedział zaskoczony.
- Nigdy nie lekceważyć przeciwnika. – Uśmiech zszedł z
jego twarzy, a zastąpiła nic nie wyrażająca mina. Szybko ruszył na swojego
sensei. Szarowłosy cały czas miał na oku oryginał nie zwracając uwagi na
resztę. I to był jego pierwszy, a zarazem ostatni błąd. Bunshin no Jutsu tworzy
klony, które nie mają cienia ani nie myślą. Są tylko jakby projekcją, która nie
jest w stane wyrządzić żadnej krzywdy. Ma na celu jedynie zmylenie przeciwnika.
Gdy Hatake chciał odparować atak niebieskookiego nadchodzący z frontu, poczuł
jak coś silnego uderza go w plecy. Poleciał do przodu na wprost oryginału który
kopnął go w twarz posyłając w górę. Każdy kolejny cios był tak wymierzony aby
przeciwnik unosił się coraz wyżej i wyżej. Podczas każdego uderzenia dało się
słyszeć sylabę nazwiska wykonawcy wykrzykiwaną przez klona. U-ZU-MA-KI.
- Naruto Rendan – Krzyknął już prawdziwy Naruto robiąc w
powietrzu obrót do przodu i uderzając piętą stopy w brzuch kaszalota. Siła była
niesamowita. Szarowłosy z wielkim impetem zderzył się z „matką” ziemią.
Uderzenie było na tyle potężne iż wzbiło w powietrze tumany kurzu, gdy ów kurz
opadł oczom wszystkich ukazał się kawałek drewna. Uzumaki natychmiast
dezaktywował technikę i począł rozglądać się na boki, bacznie obserwując
otoczenie. Atak mógł nastąpić z każdej strony. Podczas pobytu w Kraju Żelaza,
chłopak co nieco uczył się o taktyce walki ninja i wiedział też trochę jak temu
zapobiegać. Ale nie zapominajmy że walczy ze znanym jouninem Konoha Gakure. Po
jakimś czasie dostrzegł mały ruch w zaroślach, niewiele myśląc rzucił w tamtą
strone kamyczek. Po chwili dało się usłyszeć cichy stukot, jakby uderzenie kamyczka
o coś pustego. Z krzaków, nagle wyłonił się Hatake, z małym guzem na głowie,
który był wystarczająco duży, aby można go było zauważyć i ruszył w stronę
blondyna. Wymiana ciosów była zacięta, ale chłopak nie miał większych szans i
po chwili leżał na ziemi. Gdy sensei do niego podszedł, niebieskooki zniknął w
dymie, a za szarowłosym stał Uzumaki z dzwoneczkami w ręce.
- Brawo Naruto. – Pochwalił swego ucznia sensei. – Ale
zastanawia mnie jedno, skąd znasz…
- BAKA!!! – Krzyknęła różowo włosa dziewczyna,
przytłumiając tym samym słowa Kakashiego, zmierzająca wraz z Sasuke w stronę
swojego nauczyciela i stojącego obok niego blondyna. Gdy dotarła na miejsce,
bez wahania strzeliła go z pięści w głowę. Znowu… Nie będzie nic dziwnego w tym
gdy chłopak na następny dzień obudzi się z silną migreną.
- Ała! Za co to? – Spytał z żalem.
- Czemu od razu nam nie pomogłeś. – Warknęła z pretensją.
- Trochę mi się przysnęło. – Wyszczerzył się głupkowato i
podrapał w tył głowy. Na czole kunoichi wyskoczyła niebezpiecznie pulsująca
żyłka. Zaczęła się do niego powoli zbliżać a na jej usta wyszedł uśmiech
prawdziwego sadysty.
- Sakura-chan. – Zapytał delikatnie, wiedząc czego się
może spodziewać po kunoichi. Miała, jakby to określić… Wybuchowy temperament,
który nie raz dawał się we znaki uczniom akademii do której uczęszczała.
- NARUTO!!! TY IDIOTO!!! JA CI DAM „PRZYSNĘŁO MI SIĘ”!!!
– Wydarła się nie szczędząc gardła. Było tak głośno, że zmarły by się obudził,
a na pewno sąsiednie kraję ją usłyszały. Szybko pobiegła ponownie na niego z
już przygotowaną pięścią. On zaczął uciekać. Ganiali się wokół drzewa jak pies
z kotem. Nagle nie zauważając korzenia potknął się o niego wywijając
przepięknego orła. Zielonooka widząc okazję zwolniła i z twarzą
psychopatycznego mordercy widzącego swoją ofiarę zaczęła się do niego zbliżać.
Już miała zadać cios, kiedy…
- Co to była za technika? – Spytał krótko czarnooki, nie
świadom zadając pytanie o podobnym temacie co jego nauczyciel. – Bo zapewne nie
Bunshin no Jutsu.
- Nie, to nie Bunshin no Jutsu. To Kage Bunshin no Jutsu…
- Odpowiedział blondyn, na pytanie przyjaciela z drużyny
- A jaka jest różnica? – Spytała już dziewczyna trochę
ochłonąwszy. Pierwszy raz słyszałam o technice Kage Bunshin no Jutsu. A trzeba
przyznać, że w akademii była prymuską. Często była chwalona przez nauczycieli
za swoja wiedze, i z tego również powodu, oraz wysokiego czoła, wyśmiewana
przez rówieśników.
- W Kage Bunshin no Jutsu klony są prawdziwe. Myślą,
wykonują ataki oraz techniki. Czyli krótko, i bardziej zwięźle to ujmując. Są
bardziej upierdliwe dla przeciwnika. – Wyjaśnił za chłopaka Hatake,
rozmasowując obolałe miejsce po spotkaniu z kamieniem. – Jednak jest też jeden
haczyk… Jest to technika zakazana.
- Zakazana?! – Krzyknęła Haruno wraz z Uzumakim, po czym
różowo włosa spojrzała na blondyna z oczami wielkimi jak spodki, a Sasuke dalej
patrzył na Hatake, oczekując dalszych wyjaśnień. Naruto sam nie mógł wierzyć w
to co mówi jego sensei. Jak to możliwe, że poznał zakazaną technikę. Że w ogóle
jego opiekun znał technikę, która wśród shinobi uważana jest za zakazaną.
- Dlaczego jest zakazana? – Spytał Jinchuuriki Kyuubiego,
chcąc dowiedzieć się dlaczego ów jutsu jest uważane za niebezpieczne, skoro
jest jego używanie jest wzbronione.
- Chakra potrzebna na jej użycie jest niewyobrażalna.
Nawet tak silny shinobi jak ja, mógłby jedynie stworzyć maksymalnie 5 klonów,
aby nadal być zdolnym do walki. Ty utworzyłeś ich ponad 40, co jest…
Niemożliwe. Lepiej zachowajmy umiejętności Uzumakiego w tajemnicy. Rozumiemy się?
- Hai! – Krzyknęła chórem cała trójka genninów na znak,
iż zrozumiało polecenie swojego kapitana.
- Wracając do testu. Teraz skoro tylko Naruto ma
dzwoneczki, musze przywiązać was do bali. – Szaro włosy zaczął kierować się w
ich stronę gdy zatrzymał go Uzumaki.
- Proszę zaczekać Kakashi-sensei. – Zwrócił się w strone
jounina. Gdy ten przystanął rzucił w stronę zielono okiej i użytkownika
sharingana po jednym dzwoneczku. – Oddaje im dzwoneczki.
Sakura otworzyła usta chcąc coś powiedzieć ale wyprzedził
ją Kakashi.
- Ale wiesz, że wtedy to ciebie będę musiał przywiązać do
słupa.
- Jesteś tego pewien? – Zapytał się Kopiujący ninja,
chcąc się upewnić czy chłopak wie co mówi.
- Oczywiście. – Upewnił go chłopak. Po kilku minutach stał
już przywiązany, a w tym czasie jego towarzysze spożywali posiłek.
- Ja muszę na chwilę iść. A i macie go nie karmić pod
żadnym pozorem. – Rzucił na odchodne szaro włosy. Niebieskooki postanowił
zamknąć oczy by nie myśleć o odczuwanym głodzie. Jednak nie zdawało to
egzaminu, ponieważ po kilkunastu minutach żołądek sam zaczął mu burczeć
domagając się jakiegokolwiek posiłku.
- Nakarm go. – Powiedział beznamiętnie Sasuke w stronę
siedzącej obok kunoichi.
- Ale Sasuke, Kakashi-sensei zabronił. – Przypomniała mu
o poleceniu wydanym przez ich senseia.
- Nie ma go w pobliżu. – Zapewnił ją czarnooki. – Poza
tym jest silny… Nie wiemy co Kakashi-sensei jeszcze nam szykuje, a on z
pewnością nam się przyda.
- Skoro tak mówisz. Ale Naruto, to pierwszy i ostatni raz
rozumiesz?
Uzumaki nic nie odpowiedział tylko pokiwał głową. Po
chwili w jego ustach znajdowała się pierwsza porcja ryżu wraz z warzywami i
surową rybą. Po kilku kęsach w obłoku białego dymu pojawił się przed nimi
Kakashi, jak zwykle ze swoją ulubioną książką w ręce, z która się nigdy nie
rozstaje. Nawet podczas kapieli. Oni natychmiast, jak oparzeni oskoczyli od Hatake,
no prawie wszyscy bo Uzumaki nadal stał przywiązany do słupa. Mężczyzna
spoglądał na nich srogim wzrokiem.
- Zabroniłem wam karmić Naruto. Co macie na swoją obronę?
- Spytał tonem wyjętym wręcz z ławy sędziego. Nadal nie spuszczał z nich
swojego przeszywającego spojrzenia. W głowie całej trójki kłębiły się
najczarniejsze, według nich, scenariusze.
-‘’Odeśle nas z powrotem do akademii.’’- Myślał Sasuke.
-‘’Zabije nas’’- Przeszło przez głowę Sakurze.
-‘’Zakopie żywcem, lecz najpierw każe nam zabić jego
fryzjera’’ – Przeszło przez myśl Naruto, lecz gdy zdał sobie sprawę jakie to
idiotyczne roześmiał się lekko w duchu. Można by pomyśleć że powiedział to by
dodać sobie otuchy.
- No… Wiec słucham. – Ponaglał ich jounin.
- Sensei, jesteśmy drużyna. A drużyna powinna trzymać się
razem. – Zaczęła Haruno.
- Sakura ma racje. – Przyznał Sasuke.
- Popieram. – Wtrącił Naruto.
- Ach tak… Drużyna… Powiem wam jedno… Zdaliście. –
Powiedział radosnym głosem jounin. Oczy trójki przyjaciół rozszerzyły się do
rozmiaru dużych monet. Widząc zdziwienie na twarzach swoich podopiecznych
szybko dodał. - W świecie ninja, ci którzy nie przestrzegają zasad to śmiecie.
Ale Ci, którzy nie dbają o swoich przyjaciół, są gorsi od śmieci. Skoro
wszystko wyjaśnione, ja już się zbieram. Zważywszy na twoje umiejętności
Naruto, poproszę Hokage o przydzielenie misji rangi C. Sayonara. – Pożegnał się
z geninami, jounin i ruszył w tylko sobie znana strone.
- Ja także się zbieram. – Rzucił na odchodne Sasuke,
znikając w zaroślach pola treningowego.
- Sakura, mam takie małe pytanko… – Zwrócił się w stronę
odchodzącej zielonookiej Naruto.
- Jakie? – Zdziwiła się kunoichi.
- Odwiążesz mnie? – Spytał chłopak, robiąc głupkowatą
minkę.
- Ach, wybacz. – Przeprosiła go Haruno i przecięła,
krępujące go, więzy. Pożegnali się ze sobą i ruszyli w przeciwnych kierunkach.
Sakura zmierzała w stronę przyjaciółki. Natomiast chłopak przed pracą zahaczyć
o swój, jak to stwierdził „ulubiony” bar Ichiraku ramen gdzie zakupił 10 misek
ramenu na wynos, po czym ruszył w stronę domu, a raczej czegoś co dopiero miało
go przypominać. Gdy już dotarł na miejsce zjadł posiłek i zabrał się do pracy. Nie
przejmując się słowami swojego sensei, stworzył 150 klonów i rozdzielił im
prace. 100 Miało zająć się budową domu. Materiały były już na miejscu gdyż
przed dojściem na sprawdzian zamówił je w najbliższym składzie budowlanym.
Właśnie to było częścią jego powodu przez który się spóźnił. 25 klonów zajęło
się budową placu treningowego który będzie znajdował się za domem, a reszta zielenią
i krajobrazem. Tak jak przypuszczał było wiele do roboty, ale sądząc po tempie
prac powinien się z tym uwinąć tej nocy. To znaczy z samym domem w którym już
jutro będzie można zamieszkać. Zakup mebli pozostawi na końcu. Tymczasem pewna
zielonooka kunoichi zmierzała właśnie w stronę domu swojej blondwłosej
przyjaciółki. Gdy spacerwoała nie zwracała uwagi na piękną aurę unosząca się
nad wioską. Pomarańczowy już nieboskłon przygotowywał się do snu. Słońce
delikatnym promykami, niczym jedwab, okalało głowy 4 Hokage. W tym największego
z nich Yondaime Hokage, Minato Namikaze zwanego także „Żółtym Błyskiem Konohy”.
Oddał życie wraz z żoną i dzieckiem podczas ratowania Konohy. Uważany jest za
największego bohatera wioski. Nikt do tej pory nie wykazał takiego poświęcenia
dla jej dobra. Wracając do różowo włosej.
Właśnie doszła do domu znajomej. Był to niewielki, pomarańczowy budynek
połączony z kwiaciarnią, którą prowadziła jej mama. Zapukała grzecznie do
drzwi. Otworzył jej starszy blondyn z kucykiem, Inochi bo tak miał na imię ów
blondyn był członkiem grupy wywiadowczej, a także ojcem jej przyjaciółki. Lekko
się uśmiechnęła i zapytała.
- Dobry wieczór, czy zastałam Ino? – Spytała delikatnym
głosem.
- Oczywiście, jest w swoim pokoju. Zapraszam. – Gestem
ręki wpuścił dziewczynę do środka oraz zawołał córkę. Dziewczyna na dźwięk
imienia gościa jak burza wparowała do salonu, bez słowa złapała kunoichi za
rękę i bez zwracania na nią szczególnej uwagi „zawlekła” ją do swojego pokoju.
- No, opowiadaj! – Krzyknęła i usiadła razem z nią na
łóżku.
- No, ale co? – Spytała udając przygłupa.
- Ty dobrze wiesz co. – Uśmiechnęła się zadziornie. – O
swoim wybawicielu który ci się śni po nocach.
Dziewczyna na słowa Yamanaki zarumieniła się, chociaż
nie, zarumieniła się to za słabe określenie. Zrobiła się czerwona jak dorodny
burak.
- S-Skąd w-wi-wiesz, że, że niby m-mi się ś-śni po-po
nocach. – Wyjąkała, a o ile to w ogóle możliwe zrobiła się jeszcze czerwieńsza.
Starała się nie dać po sobie oznaki że słowa przyjaciółki są prawdą, ale nie
wychodziło jej to, wręcz pogarszało jej i tak fatalną sytuacje,.
- Bo gdyby tak nie było byś się nie zarumieniła. To po
pierwsze. A po drugie, słyszałam jak o nim gadałaś przez sen. – Wystawiła język
i przymknęła jedno oko. – A po za tym to jak, to on?
- Tak, jestem teraz przekonana i pewna, że to on. –
Odpowiedziała przekonująco, utwierdzona w swym przekonaniu. W końcu nie każdy jest
w stanie wykiwać wykwalifikowanego jounina, a tym bardziej nie byle kto zna
zakazane techniki.
- A skąd aż taka pewność. – Spytała, będąc zaskoczoną aż
taką wiarą w swe słowa jej przyjaciółki.
- Otóż pokonał naszego senseia w niespełna 30 minut. A po
za tym… - Dziewczyna zawahała się czy zdradzić jej tajemnice o jutsu, jakie zna
jej przyjaciel. W końcu Kakashi-sensei wyraźnie kazał by nikomu o tym nie
mówić. Jednak w pełni jej ufała. Po chwili niezdecydowania zaczęła opowiadać
wydarzenia jakie działy się w trakcie spotkania na swego rodzaju egzaminie. W
tej chwili kilkadziesiąt kilometrów z stąd, na obrzeżach wioski pewien blondyn
przystanął by odpocząć na chwilę. Właśnie skończyli stawiać ściany, brali się
za dach i poddasze na którym będą 2 pokoje i łazienka, na parterze będzie
znajdować się tradycyjnie przedpokój, łazienka, kuchnia wraz z jadalnią, salon
oraz mała kanciapa na broń i inne tego typu akcesoria. Gdy miał brać się za
pracę napadł go nagły i bezlitosny atak kichania.
- Ja to mam szczęście. Pierwszy dzień prac, a już
złapałem przeziębienie. Echh - Westchnął ciężko. - Ja to mam szczęście. – Powtórzył
i nie przejmując się tym za bardzo, wrócił do pracy motywowany tym, że już
jutro pójdzie spać, w ciepłym i przytulnym domku. Gdy on tak się „motywował”, w
domu wrzała zażarta dyskusja na temat „Co teraz zrobić, aby nie wyjść na
idiotkę”.
- Nie, nie zrobię tego. Ty chyba oszalałaś. Co mam zrobić,
coś w stylu „Hej!!! To ty mnie uratowałeś przed gwałtem?”, nie myślisz
racjonalnie Ino – Oburzyła się na pomysł zaproponowany przez jej przyjaciółkę.
Polegał on na pójściu do niego i wyjaśnieniu wszystkiego prosto z mostu. – A po
za tym nie wiemy gdzie mieszka.
- Może ty nie, ale ja… - Spojrzała na nią znacząco.
- Śledziłaś go. – Powiedziała z wyrzutem.
- O co ty mnie osądzasz?! – Udała oburzony ton Yamanaka.
- Ojj, no może troszeczkę. Kupił jakąś zapuszczoną ruderę na obrzeżach wioski
jakieś 2, może 3 kilometry stąd. Sądząc po tym co opowiedziałaś, wasz sensei pewnie
teraz będzie wypełniał papierkową robotę, jak każdy sensei mający już
przydzieloną drużynę. Wiec jutro o 10.00 idziemy do niego.
- Tak, jasne. – Odpowiedziała ironicznie. – Jak późno, ja
już idę, bo rodzice będą się martwić. – Powiedziała pośpiesznie. Była to po
części prawda, ale także pretekst by już pójść. Miała plan by jutro się nie
zjawić o wymienionej porze.
- Nie tak prędko moja droga. Dziś nocujesz u mnie. –
Zatrzymała ją gdy już chciała wyjść.
- Ale… - Chciała jakoś się wymigać, lecz…
- Już dzwoniłam do twoich rodziców zgodzili się. Poza tym
wiem, że byś się jutro nie zjawiła. Zbyt dobrze cię znam. – Uśmiechnęła się
tryumfalnie, na to w jak łatwy sposób rozgryzła przyjaciółkę. Sakura chcąc-nie
chcąc, musiała na to przystać. Otrzymała piżamę do spania i poszła do łazienki.
Wzięła prysznic, wykonała inne niezbędne czynności po czym poszła spać.
Oczywiście jakby to było, gdyby nie poplotkowały o innych sprawach. Tak wiec
zamiast zasnąć ok. 22.00. zasnęły grubo po północy.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za wszelakiego rodzaju błędy i niedociągnięcia.
Świetna notka jak każda z resztą dla mnie wszystkie są świetne :)
OdpowiedzUsuńNio, i to ja rozumiem ^_^
OdpowiedzUsuńWreszcie fajowo zakończyłeś notke...
Dobranoc, idę trzeźwieć =_=
Znowu Sakura traktuje Naruciaka jak szmate:(
OdpowiedzUsuńSakura znowu jest wredna dla Naru...ech..no trudno ale rozdział supcio.Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńP.S. Kurama weny życzy...no i ja też ma się rozumieć ^.^
Rozwaliłeś mnie tym:
OdpowiedzUsuń''- Sakura, mam takie małe pytanko…
- Jakie?
- Odwiążesz mnie?'' xD
Ogólnie świetny rozdział^^ Do niczego nie można się przyczepić - wręcz przeciwnie, tylko chwalić ;P
Witaj,
OdpowiedzUsuńno i Naruto zdobył dzwoneczki, tak, tak ważna zasada nigdy nie lekceważ przeciwnika.... cieszy mnie to, że zdali... Naruto już trochę podrasował ten dom... ciekawe jakie będą miały miny dziewczyny jak zobaczą „tą ruderę” ;] który już nie jest ruderą... Choć mnie zastawia, kto uczył Naruto posługiwania się chakrą, no i czy dowiemy się coś o jego przeszłości....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
HAhahahaa zgadzam się z ILoveNaruto xD Ten kawałek był niesamowity ryczałam ze śmiechu jak bóbr!! Czekam na next oczywiście:)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział:D Naruto przykozaczył z tym klonami hehe a potem poświęcił sie dla druzyny:D Czekam na next i weny życzę:)
OdpowiedzUsuń