poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział.7 - Nowe znajomości...

Drodzy czytelnicy... Własnie rozpoczął się nowy rok szkolny... Dlatego postanowiłem opublikować notke właśnie dziś... Mam nadzieje że to, chociaż w małym stopniu osłodzi gorycz związaną z nowym okresem nauki. Zatem zapraszam do lektury^^
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Wieczór nadszedł jak z bicza strzelił. Nim się kto obejrzał nad budynkami rozprzestrzeniała się czerwono-żółtawa łuna. Ludzie wracali z pracy, a przyszli shinobi ze swych szkół. Niektórzy prosto do domu, inni zaś zachodzili do przyulicznych barów i klubów gdzie odprężali się po kolejnym pracowitym dniu. Przez okno wpadały właśnie ostatnie promienie dzisiejszego wieczora, oświetlając twarz pewnego blondyna. Jego powieki lekko drgnęły. Po jakimś czasie nie mogąc się im natarczywemu słońcu, otworzył oczy ukazując światu swe nieskazitelnie niebieskie niczym bezchmurne niebo źrenice. Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej i rozejrzał się po pomieszczeniu na górze w którym będzie znajdować się jego pokój. Obraz był lekko rozmazany, dlatego ruszył powolnym, ociężałym krokiem w stronę łazienki. Zimną wodą ochlapał sobie twarz. Natychmiast pomogło, obraz stawał się ostrzejszy. Gdy spojrzał w lustro w jego głowie powstało wrażenie jakby o czymś zapomniał. Usilnie myślał, lecz nic sensownego nie przyszło mu do głowy. Stwierdził że jak zapomniał, to też sobie przypomni.  Zeszedł na dół i w salonie ujrzał sterty mebli.
- No tak trzeba by się tym zająć, a już dziś będę spał w ciepłym, wygodnym, przytulnym… - I zaczął rozmarzać o łóżku z którym już dziś się „bliżej zapozna”. Wykonał technikę Kage Bunshin no Jutsu i stworzył 16 klonów. Po 2 na każde pomieszczenie, oprócz kuchni gdzie na to miejsce przeznaczył 4 klony gdyż oprócz zwykłych mebli należało zanieść lodówkę co, co tu dużo mówić… Do najmniejszych nie należała. Po godzinie z wszystkim się uwinął. W jego pokoju, oraz 1 gościnnym znalazła się szafa na ubrania, komoda i łóżko, oprócz tego mała szafka na jakieś drobiazgi itp. W kuchni tradycyjnie kuchenka, mikrofalówka, lodówka itd. W salonie ustawiono niewielki stolik, 4 osobową sofę oraz 2 fotele. Przed meblami wypoczynkowymi stał telewizor LCD wraz z miniaturowym zestawem kina domowego. Na honorowym miejscu, specjalnie do tego przydzielonym w rogu pomieszczenia znajdował się stojak na katanę. Gdy już wszystko było gotowe i posprzątane chłopak wyjął ze swojej torby podłużne, drewniane pudełko z wyrytym na pokrywie znakiem, przedstawiającym drzewo wiśni. Otworzył je. W środku znajdowała się piękna katana w lakierowanej sayi o kolorze szafiru. Tsuba była z motywami płatków czereśni. Oplot rękojeści miecza był w tym samym kolorze, co pochwie. Gdy Naruto odłożył miecz, złożył ręce do modlitwy i ukłonił się lekko. Gdy już się wyprostował powiedział cichym, wręcz niesłyszalnym tonem.
- Spoczywaj w pokoju… Mistrzu. – I powrócił do innych zajęć.
Tymczasem w innej części wioski.
- Czemu zawsze mnie to spotyka. Ino daje mi najgorszą robotę. – Żaliła się światu zielonooka kunoichi zmierzająca w stronę miejsca zamieszkania. – Żeby to był chociaż jakiś przystojniak a on… Bądźmy realistami, nigdy nim nie będzie i to w dodatku nie dość że nie atrakcyjny to i inteligencją nie grzeszy.
Ale lepsze to niż zostać… - Na same wspomnienia o tym, co mogło się stać, gdyby on się nie pojawił, przeszły ją ciarki. Postanowiła już nigdy więcej nie rozmyślać nad tym. W milczeniu, oraz spokoju duszy i ciała, zmierzała do celu swej wędrówki. Mimo że była tu już drugi raz tego dnia to miejsce olśniewało ją urokiem. A promienie zachodzącego słońca dopełniały efektu. Podeszła do drzwi i zapukała delikatnie. A blask księżyca, odbijającego się od tafli wody i padającego na dom oraz drzewa, jedynie potęgował to uczucie. Zapukała delikatnie, po chwili drzwi się otworzyły a w nich ukazał się blondyn. Popatrzał na nią przez chwile zdziwionym wzrokiem.
- Ohayo Sakura-chan. Co cię do mnie sprowadza. – Spytał.              
- No przecież Ino kazała mi zajść po ciebie na party.  – Przymrużyła oczy, mierząc go podejrzliwym wzrokiem. – Chyba nie zapomniałeś?
Chłopakowi nagle zaczęły napływać wspomnienia z dzisiejszego przedpołudnia w których dowiedział się że uratowaną przez niego osobą była różowo włosa, a dziewczyną która go zaprowadziła go do jej domu była Ino, która także zaprosiła go na dzisiejszą imprezkę. Naruto nic nie odpowiedział tylko wyszczerzył się, ukazując rząd lśniąco białych zębów i zaczął drapać w tył swej blond czupryny. Ten gest oznaczał tylko jedno. Zapomniał. Haruno nic nie mówiąc zdzieliła go po głowie. Chłopaka zachwiało, po czym złapał się za głowę i z wyrzutem w oczach spojrzał na winowajczynie zapewne sporych rozmiarów guza.
- Ała! – Jęknął. – A za co znowu? Niedługo będę miał głowę rozmiarów arbuza z powodu guzów które mi zapewne nabiłaś.
- Spóźnimy się przez ciebie! A teraz marsz do łazienki i szykować się! Ja poczekam w salonie. – Rozkazała. Chłopak stanął na baczność i marszowym krokiem ruszył stronę wskazanego pomieszczenia. Dziewczyna tymczasem zaczęła się rozglądać na około. Trzeba przyznać że Uzumaki miał dobry gust jeśli chodzi o urządzanie pomieszczeń. Wnętrze nie było przesadnie umeblowane. Wręcz przeciwnie, było skromne ale za to przytulne i można w nim było poczuć ducha domowej, ciepłej atmosfery.  W środku oprócz niebieskookiego nie było nikogo, dlatego dziewczyna wywnioskowała że mieszka sam. Postanowiła nie pytać o nic więcej. Jak zechce sam im to powie. W końcu jej uwagę przykuła piękna katana która stała w wyróżniającym się miejscu, a poza tym po obu jej stronach stały świeczniki, dlatego musiała być to ważna rzecz dla właściciela domu. Podeszła do niej i zaczęła się jej przyglądać z coraz większym zafascynowaniem, nawet się nie spostrzegła gdy…
- Piękna… Prawda? – Odezwał się głos będący za nią. Dziewczyna lekko podskoczyła i spojrzała za siebie. Stał tam Naruto w niebieskich jeansach i pomarańczowej koszuli. Na nadgarstku znajdowała się czarna chusta ze znakiem wiru.
- Nie strasz mnie tak. A wracając do twego pytania… Tak jest piękna. Twoja? -  Spytała lecz on jedynie pokręcił głową w geście zaprzeczenia.
- Nie. Należała do człowieka który się mną opiekował wręcz od urodzenia. Wiem jedynie, że podczas ataku Kyuubiego no Kitsune, na Konohe moi rodzice zginęli podczas walki z nim. Urodziłem się właśnie tego dnia, ale mimo to moja matka stanęła do walki by mnie bronić. Po ich śmierci zostałem wysłany do Kraju Żelaza gdzie zaopiekował się mną Takanori Fukushima. Był on senseiem samego Mifune-sama oraz samurajem ceniącym sobie honor ponad wszystko. To on właśnie nauczył mnie podstaw walki. – Opowiedział jej Naruto, pomijając fakt iż to w nim został wtedy zapieczętowany Bijuu i to on stał się jego Jinchuurikim. Nie chciał być odrzucony już na po kilku dniach od swego przybycia jak to miało miejsce w Kraju Żelaza. Gdyby nie staruszek Fukushima i jego nauki, zapewne  nie dożyłby dziś.
- Przykro mi z powodu rodziców. A co się stało z Takanori-sama. – Zapytała dociekliwa kunoichi.
- Został zamordowany przez swojego byłego ucznia Shojiego Saito. Właśnie z tego powodu tu wróciłem do swoich korzeni. Chciał przyjechać ze mną i tu osiąść ale sama wiesz… Ta katana była jego własnością. To jedyna pamiątka jaka mi po nim pozostała. – Dokończył. W głębi jego oczu można było dostrzec smutek. Widać że nie łatwo mu o tym rozmawiać. Kunoichi zrobiło się go żal. W końcu od samego początku miał tylko jego. Położyła mu dłoń na ramieniu i się uśmiechnęła pokrzepiająco w jego stronę.
- Nie martw się. – Zaczęła. – Wierzę że znajdziesz tutaj wielu przyjaciół.
- Arigatou. – Odwzajemnił uśmiech. – A teraz ruszajmy bo w końcu naprawdę się spóźnimy.
Wyszli z domu i ruszyli w stronę domu Yamanaki. Przemierzali  ulice Konohy, które były oświetlone jedynie przez światło zapalonych latarni. Księżyc wraz z gwiazdami został zasłonięty przez chmury. Podróżowali żwawszym krokiem ażeby nie spóźnić się na imprezę u niebieskookiej. Dziewczyna była z przodu, a chłopak tuż za nią. Nie odzywali się do siebie. Nie przeszkadzało im to, wręcz przeciwnie. Mogli się wczuć w odgłosy nocy, która zapadała gdy słońce kończyło swą codzienną wędrówkę po nieboskłonie. Wydawało się wtedy jakby otoczenie w około tętniło własnym życiem. Było odmienną, nieznaną nikomu krainą którą dopiero trzeba przemierzyć i zagłębić się w niej, aby odkryć jej piękno. Droga minęła im szybko. Na miejscu Uzumaki zobaczył pomarańczowy dom, z niebieskim dachem. Mógł to dostrzec dzięki lampie będącej nieopodal.
- No chodź. – Zwróciła się w jego stronę dziewczyna. Niebieskooki posłusznie podszedł, po czym ona zadzwoniła dzwonkiem. Po kilku sekundach dało się słyszeć dźwięk zamka oraz skrzypienie otwieranych drzwi. Przywitała ich ta sama blondynka którą poznał dziś rano.
- Ohayo wam. – Przywitała się radośnie. – Wiecie że trochę się spóźniliście.
- Wybacz ale komuś tu przydałby by się jakieś pigułki na pamięć. – Tłumacząc przyczynę ich spóźnienia zielonooka spojrzała wymownie na blondyna który jedynie uśmiechnął się i podrapał w tył głowy.
- Dobra, mniejsza z tym wchodźcie. Wszyscy już są – Przepuściła „parę” przyjaciół. Natychmiast weszli do salonu. W środku znajdowało się sześć osób bez Ino i Sakury.
- Słuchajcie wszyscy. – Zwróciła się do gości organizatorka przyjęcia. – Chcę wam przedstawić Naruto. – Uzumaki uśmiechnął się i podniósł rękę w geście przywitania.
-Naruto to jest Neji. – Wskazała na chłopaka z klanu Hyuuga o długich włosach które u końca były spięte w kucyk. Oczy były białe bez źrenic, jedynie tęczówka była barwy bladoniebieskiej. Ubrany w czarne spodnie szorty sięgające do kolan i beżową koszulkę.
- Kiba. – Wskazała na bruneta z klanu Aburame o czarnych oczach z czerwonymi paskami bod nimi. Ubrany w czarne spodnie i szarą bluzę z kapturem. Na czubku głowy był mały, biały piesek wabiący się Akamaru.
- Choji. – Przedstawiła swojego „dobrze zbudowanego „ przyjaciela z drużyny należącego do klanu Akimichi. Na jego włosach kolory brązowego znajdowała się chusta ze znakiem Wioski Liścia która dzieliła jego włosy po środku.  
- Rock Lee . – Wskazała na czarnowłosego shinobi o dużych także czarnych oczach, ubranego w zielony kombinezon.
– Shikamaru. – Brunet z włosami spiętymi w kitkę z klanu Nara który charakteryzował się nieprzeciętną inteligencji i zmysłem strategii. Ludzie z tego klanu specjalizowali się w technikach władania cieniem.
 - Oraz Tenten – Przedstawiła brunetkę z dwoma kokami na głowie. Specjalizowała się w walce bronią białą i walką na dystans.
- I Hinata. – Wskazała na kruczowłosą dziewczynę. Podobnie jak Neji miała oczy bez źrenic z zarysem tęczówek barwy bladoniebieskiej. Kiedy blondwłosy podchodził do niej by się przywitać, ta natomiast pokryła się purpurą od brody aż po czubek czoła. Gdy miała już mu uścisnąć rękę zaparło jej dech w piersi. Na efekt tego czynu nie należało czekać długo. Prawię że natychmiast zaczęła osuwać się na ziemie. Przed niemiłym upadkiem, i zapewne kilkoma siniakami, uchroniła ją jedynie szybka reakcja ze strony blondyna który prawię że natychmiast, czując co się święci złapał ją, po czym bezpiecznie ułożył na znajdującej się nieopodal kanapie. Kiedy wszyscy zebrali się naokoło białookiej poczęli się zastanawiać nad powodem takiej, a nie innej reakcji z jej strony. W między czasie Tenten starała się doprowadzić dziedziczkę rodu Hyuuga do stanu „używalności”. Po około 5 minutach, szturchania i klepania po twarzy, Hinata zaczęła rozpościerać powieki ukazując cechy jakiejkolwiek reakcji z otoczeniem.
- G-Gomen. – Powiedziała cichutkim głosikiem kruczowłosa. Wszyscy jedynie posłali jej pokrzepiający uśmiech i zaczęli rozsadzać się przy stole.
- A gdzie Sasuke. – Zauważył brak członka swojej drużyny niebieskooki.
- On nigdy nie przychodzi na imprezy. Właściwie to nigdzie nie wychodzi. – Powiedział właściciel Akamaru, który w międzyczasie drzemał sobie słodko na czubku głowy swojego właściciela.
- Żeby tu przyszedł, trzeba by go wyciągać na siłę… A to by było takie upierdliwe. – Skwitował Nara.
- Acha. A powiecie mi czemu tak się zachowuję? – Spytał się wszystkich Naruto. Natychmiast miedzy wszystkimi zapadła grobowa cisza. Nawet odgłosy z zewnątrz umilkły. Wydawało się jakby czas stanął w miejscu. Po kilku minutach jak pierwszy głos zabrał Shikamaru.
- Sasuke od małego jest sam. – Zaczął. – Gdy miał 7 lat cały jego klan, cała rodzina zostało wymordowana. – Na te słowa Uzumaki zrobił się blady jak ściana. Teraz po części rozumiał powód takiego zachowania czarnookiego. W końcu sam czuł się podobnie kiedy każdy traktował go jak potwora, a jedyna osoba która otaczała go innym uczuciem niż wrogość, nienawiść i odraza co do jego osoby z powodu iż jest jinchuuriki , została zabita. Teraz rozumiał co miał on na myśli mówiąc „Nie mam marzenia, gdyż nie jestem marzycielem. Tylko cele. Zabić jedną osobę i odbudować klan.” Chciał zabrać głos, jednak z jakiegoś powodu coś odebrało mu władzę nad głosem. Czuł się jakby ktoś wsadził mu do przełyku kule i ją dokładnie przymocował nie chcąc aby kiedykolwiek przemówił.
- A-Ale kto to zrobił. – W końcu wydukał. Przyszło mu to z wielką trudnością.
- Osoba którą darzył największym zaufaniem i za którą bez wahania oddał by życie… – Wtrącił Kiba.
- To znaczy? – Wciął się blondyn w słowo Inuzuce, chcąc się jak najszybciej dowiedzieć interesujących go informacji
- Jego brat… Uchiha Itachi. – Dokończył brunet z uwiązaną kitką z tyłu głowy.
Oczy Uzumakiego rozszerzyły się do granic możliwości, a usta otworzyły. Jak? Dlaczego? Takie pytania kłębiły się w umyśle chłopaka o czystych, jak górski potok, oczach. W końcu jak na świecie mogą istnieć osoby które potrafią zabić członków rodu. Nie mówiąc już o rodzicach. Przecież to czyste bestialstwo. Tymczasem dziewczyna o niebieskich oczach i blond włosach z długim kucykiem, chcąc już zmienić przytłaczająca atmosferę wstała i udała się w stronę radia. Włączyła je, a w około zaczęła rozbrzmiewać wesoła, skoczna muzyka.
- Przyszliśmy się tu bawiąc, a nie się zadręczać. – Krzyknęła w stronę gości, chcąc przedrzeć się przez zagłuszający dźwięk piosenki, po czym podeszła do bruneta w kitce i po wielu lamentach i narzekaniach udało jej się wyciągnąć go na parkiet. Sakura, nie chcąc być gorszą, gdyż pomimo przyjaźni będącej między nimi przyjaźni rywalizowały ze sobą we wszystkim, pociągnęła za sobą blondyna. Nie minęło nawet 10 sekund jak dołączyli do nich Kiba wraz Hinatą, na ten czas Akamaru dalej słodko sobie spał na kanapie, oraz Neji i Tenten. Shino wraz z Lee nie mając par postanowili tańczyć ze sobą, a Choji gościł się przy stole z jedzeniem. Po godzinie tańczenia, zmęczeni usiedli przy stole. Po ugaszeniu pragnienia i zaspokojeniu żołądków zaczęli żywo ze sobą rozmawiać na najróżniejsze, nawet te najbłahsze, tematy. Wyglądało to jakby znali się od urodzenia. Wszyscy  entuzjastycznie przyjęli niebieskookiego, co spotkało się z jego szczerą i nieokiełzaną radością.  Bardzo szybko zaprzyjaźnili się z nowoprzybyłym. Naruto bardzo się cieszył, że tak szybko znalazł przyjaciół. Gdy doszła 23.00, wszyscy zaczęli się zbierać do domów, gdzie wykonali wszystkie czynności, jakie normalnie wykonują przed snem, i ułożyli się do swoich łóżek.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za wszelkie niedociągnięcia i błędy. :)

4 komentarze:

  1. Hahahahaa Naruto ma sklerozee:P I zawsze ten uśmiech przez który wszystko się mu wybacza ahhhh:P Kawaii!! Wszyscy poszli spać, może już czas?! Iie no co ty xD Ja ne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Troszkę króciutko ale bardzo przyjemnie mi się czytało. Nie mogę się doczekać kiedy znów pojawią się jakieś walki :D

    OdpowiedzUsuń
  3. super blog czekam na następną notkę i zapraszam na mój http://rozne-historie-naruto.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    rozdział jest bardzo dobry... już w tak młodym wieku dopadła Naruto skleroza.... rozdział mi się bardzo podobał, poznaliśmy przeszłość Naruto i choć był w innym kraju to i tak nie miał zbyt kolorowego życia... już poczynił krok aby zdobyć przyjaciół.... ciekawi mnie jakie będzie miał relacje z Kuramą, wolałabym aby miał dobre....
    Dużo, dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco

    OdpowiedzUsuń