-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wieczór nadszedł jak z bicza strzelił. Nim się kto
obejrzał nad budynkami rozprzestrzeniała się czerwono-żółtawa łuna. Ludzie
wracali z pracy, a przyszli shinobi ze swych szkół. Niektórzy prosto do domu,
inni zaś zachodzili do przyulicznych barów i klubów gdzie odprężali się po
kolejnym pracowitym dniu. Przez okno wpadały właśnie ostatnie promienie
dzisiejszego wieczora, oświetlając twarz pewnego blondyna. Jego powieki lekko
drgnęły. Po jakimś czasie nie mogąc się im natarczywemu słońcu, otworzył oczy
ukazując światu swe nieskazitelnie niebieskie niczym bezchmurne niebo źrenice.
Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej i rozejrzał się po pomieszczeniu na
górze w którym będzie znajdować się jego pokój. Obraz był lekko rozmazany,
dlatego ruszył powolnym, ociężałym krokiem w stronę łazienki. Zimną wodą
ochlapał sobie twarz. Natychmiast pomogło, obraz stawał się ostrzejszy. Gdy
spojrzał w lustro w jego głowie powstało wrażenie jakby o czymś zapomniał.
Usilnie myślał, lecz nic sensownego nie przyszło mu do głowy. Stwierdził że jak
zapomniał, to też sobie przypomni. Zeszedł na dół i w salonie ujrzał sterty
mebli.
- No tak trzeba by się tym zająć, a już dziś będę spał w
ciepłym, wygodnym, przytulnym… - I zaczął rozmarzać o łóżku z którym już dziś
się „bliżej zapozna”. Wykonał technikę Kage Bunshin no Jutsu i stworzył 16
klonów. Po 2 na każde pomieszczenie, oprócz kuchni gdzie na to miejsce
przeznaczył 4 klony gdyż oprócz zwykłych mebli należało zanieść lodówkę co, co
tu dużo mówić… Do najmniejszych nie należała. Po godzinie z wszystkim się
uwinął. W jego pokoju, oraz 1 gościnnym znalazła się szafa na ubrania, komoda i
łóżko, oprócz tego mała szafka na jakieś drobiazgi itp. W kuchni tradycyjnie
kuchenka, mikrofalówka, lodówka itd. W salonie ustawiono niewielki stolik, 4
osobową sofę oraz 2 fotele. Przed meblami wypoczynkowymi stał telewizor LCD
wraz z miniaturowym zestawem kina domowego. Na honorowym miejscu, specjalnie do
tego przydzielonym w rogu pomieszczenia znajdował się stojak na katanę. Gdy już
wszystko było gotowe i posprzątane chłopak wyjął ze swojej torby podłużne,
drewniane pudełko z wyrytym na pokrywie znakiem, przedstawiającym drzewo wiśni.
Otworzył je. W środku znajdowała się piękna katana w lakierowanej sayi o
kolorze szafiru. Tsuba była z motywami płatków czereśni. Oplot rękojeści miecza
był w tym samym kolorze, co pochwie. Gdy Naruto odłożył miecz, złożył ręce do
modlitwy i ukłonił się lekko. Gdy już się wyprostował powiedział cichym, wręcz
niesłyszalnym tonem.
- Spoczywaj w pokoju… Mistrzu. – I powrócił do innych
zajęć.
Tymczasem w innej części wioski.
- Czemu zawsze mnie to spotyka. Ino daje mi najgorszą
robotę. – Żaliła się światu zielonooka kunoichi zmierzająca w stronę miejsca
zamieszkania. – Żeby to był chociaż jakiś przystojniak a on… Bądźmy realistami,
nigdy nim nie będzie i to w dodatku nie dość że nie atrakcyjny to i inteligencją
nie grzeszy.
Ale lepsze to niż zostać… - Na same wspomnienia o tym, co
mogło się stać, gdyby on się nie pojawił, przeszły ją ciarki. Postanowiła już
nigdy więcej nie rozmyślać nad tym. W milczeniu, oraz spokoju duszy i ciała,
zmierzała do celu swej wędrówki. Mimo że była tu już drugi raz tego dnia to
miejsce olśniewało ją urokiem. A promienie zachodzącego słońca dopełniały
efektu. Podeszła do drzwi i zapukała delikatnie. A blask księżyca, odbijającego
się od tafli wody i padającego na dom oraz drzewa, jedynie potęgował to
uczucie. Zapukała delikatnie, po chwili drzwi się otworzyły a w nich ukazał się
blondyn. Popatrzał na nią przez chwile zdziwionym wzrokiem.
- Ohayo Sakura-chan. Co cię do
mnie sprowadza. – Spytał.
- No przecież Ino kazała mi zajść po ciebie na
party. – Przymrużyła oczy, mierząc go
podejrzliwym wzrokiem. – Chyba nie zapomniałeś?
Chłopakowi nagle zaczęły napływać wspomnienia z
dzisiejszego przedpołudnia w których dowiedział się że uratowaną przez niego
osobą była różowo włosa, a dziewczyną która go zaprowadziła go do jej domu była
Ino, która także zaprosiła go na dzisiejszą imprezkę. Naruto nic nie
odpowiedział tylko wyszczerzył się, ukazując rząd lśniąco białych zębów i
zaczął drapać w tył swej blond czupryny. Ten gest oznaczał tylko jedno.
Zapomniał. Haruno nic nie mówiąc zdzieliła go po głowie. Chłopaka zachwiało, po
czym złapał się za głowę i z wyrzutem w oczach spojrzał na winowajczynie
zapewne sporych rozmiarów guza.
- Ała! – Jęknął. – A za co znowu? Niedługo będę miał
głowę rozmiarów arbuza z powodu guzów które mi zapewne nabiłaś.
- Spóźnimy się przez ciebie! A teraz marsz do łazienki i
szykować się! Ja poczekam w salonie. – Rozkazała. Chłopak stanął na baczność i
marszowym krokiem ruszył stronę wskazanego pomieszczenia. Dziewczyna tymczasem
zaczęła się rozglądać na około. Trzeba przyznać że Uzumaki miał dobry gust
jeśli chodzi o urządzanie pomieszczeń. Wnętrze nie było przesadnie umeblowane.
Wręcz przeciwnie, było skromne ale za to przytulne i można w nim było poczuć
ducha domowej, ciepłej atmosfery. W
środku oprócz niebieskookiego nie było nikogo, dlatego dziewczyna wywnioskowała
że mieszka sam. Postanowiła nie pytać o nic więcej. Jak zechce sam im to powie.
W końcu jej uwagę przykuła piękna katana która stała w wyróżniającym się
miejscu, a poza tym po obu jej stronach stały świeczniki, dlatego musiała być
to ważna rzecz dla właściciela domu. Podeszła do niej i zaczęła się jej
przyglądać z coraz większym zafascynowaniem, nawet się nie spostrzegła gdy…
- Piękna… Prawda? – Odezwał się głos będący za nią.
Dziewczyna lekko podskoczyła i spojrzała za siebie. Stał tam Naruto w
niebieskich jeansach i pomarańczowej koszuli. Na nadgarstku znajdowała się czarna
chusta ze znakiem wiru.
- Nie strasz mnie tak. A wracając do twego pytania… Tak
jest piękna. Twoja? - Spytała lecz on
jedynie pokręcił głową w geście zaprzeczenia.
- Nie. Należała do człowieka który się mną opiekował
wręcz od urodzenia. Wiem jedynie, że podczas ataku Kyuubiego no Kitsune, na
Konohe moi rodzice zginęli podczas walki z nim. Urodziłem się właśnie tego
dnia, ale mimo to moja matka stanęła do walki by mnie bronić. Po ich śmierci
zostałem wysłany do Kraju Żelaza gdzie zaopiekował się mną Takanori Fukushima.
Był on senseiem samego Mifune-sama oraz samurajem ceniącym sobie honor ponad
wszystko. To on właśnie nauczył mnie podstaw walki. – Opowiedział jej Naruto,
pomijając fakt iż to w nim został wtedy zapieczętowany Bijuu i to on stał się
jego Jinchuurikim. Nie chciał być odrzucony już na po kilku dniach od swego
przybycia jak to miało miejsce w Kraju Żelaza. Gdyby nie staruszek Fukushima i
jego nauki, zapewne nie dożyłby dziś.
- Przykro mi z powodu rodziców. A co się stało z
Takanori-sama. – Zapytała dociekliwa kunoichi.
- Został zamordowany przez swojego byłego ucznia Shojiego
Saito. Właśnie z tego powodu tu wróciłem do swoich korzeni. Chciał przyjechać
ze mną i tu osiąść ale sama wiesz… Ta katana była jego własnością. To jedyna
pamiątka jaka mi po nim pozostała. – Dokończył. W głębi jego oczu można było
dostrzec smutek. Widać że nie łatwo mu o tym rozmawiać. Kunoichi zrobiło się go
żal. W końcu od samego początku miał tylko jego. Położyła mu dłoń na ramieniu i
się uśmiechnęła pokrzepiająco w jego stronę.
- Nie martw się. – Zaczęła. – Wierzę że znajdziesz tutaj
wielu przyjaciół.
- Arigatou. – Odwzajemnił uśmiech. – A teraz ruszajmy bo
w końcu naprawdę się spóźnimy.
Wyszli z domu i ruszyli w stronę domu Yamanaki.
Przemierzali ulice Konohy, które były
oświetlone jedynie przez światło zapalonych latarni. Księżyc wraz z gwiazdami
został zasłonięty przez chmury. Podróżowali żwawszym krokiem ażeby nie spóźnić
się na imprezę u niebieskookiej. Dziewczyna była z przodu, a chłopak tuż za
nią. Nie odzywali się do siebie. Nie przeszkadzało im to, wręcz przeciwnie.
Mogli się wczuć w odgłosy nocy, która zapadała gdy słońce kończyło swą
codzienną wędrówkę po nieboskłonie. Wydawało się wtedy jakby otoczenie w około
tętniło własnym życiem. Było odmienną, nieznaną nikomu krainą którą dopiero
trzeba przemierzyć i zagłębić się w niej, aby odkryć jej piękno. Droga minęła
im szybko. Na miejscu Uzumaki zobaczył pomarańczowy dom, z niebieskim dachem.
Mógł to dostrzec dzięki lampie będącej nieopodal.
- No chodź. – Zwróciła się w jego stronę dziewczyna. Niebieskooki
posłusznie podszedł, po czym ona zadzwoniła dzwonkiem. Po kilku sekundach dało
się słyszeć dźwięk zamka oraz skrzypienie otwieranych drzwi. Przywitała ich ta
sama blondynka którą poznał dziś rano.
- Ohayo wam. – Przywitała się radośnie. – Wiecie że
trochę się spóźniliście.
- Wybacz ale komuś tu przydałby by się jakieś pigułki na
pamięć. – Tłumacząc przyczynę ich spóźnienia zielonooka spojrzała wymownie na
blondyna który jedynie uśmiechnął się i podrapał w tył głowy.
- Dobra, mniejsza z tym wchodźcie. Wszyscy już są –
Przepuściła „parę” przyjaciół. Natychmiast weszli do salonu. W środku
znajdowało się sześć osób bez Ino i Sakury.
- Słuchajcie wszyscy. – Zwróciła się do gości
organizatorka przyjęcia. – Chcę wam przedstawić Naruto. – Uzumaki uśmiechnął
się i podniósł rękę w geście przywitania.
-Naruto to jest Neji. – Wskazała na chłopaka z klanu
Hyuuga o długich włosach które u końca były spięte w kucyk. Oczy były białe bez
źrenic, jedynie tęczówka była barwy bladoniebieskiej. Ubrany w czarne spodnie
szorty sięgające do kolan i beżową koszulkę.
- Kiba. – Wskazała na bruneta z klanu Aburame o czarnych
oczach z czerwonymi paskami bod nimi. Ubrany w czarne spodnie i szarą bluzę z
kapturem. Na czubku głowy był mały, biały piesek wabiący się Akamaru.
- Choji. – Przedstawiła swojego „dobrze zbudowanego „
przyjaciela z drużyny należącego do klanu Akimichi. Na jego włosach kolory brązowego
znajdowała się chusta ze znakiem Wioski Liścia która dzieliła jego włosy po
środku.
- Rock Lee . – Wskazała na czarnowłosego shinobi o dużych
także czarnych oczach, ubranego w zielony kombinezon.
– Shikamaru. – Brunet z włosami spiętymi w kitkę z klanu
Nara który charakteryzował się nieprzeciętną inteligencji i zmysłem strategii.
Ludzie z tego klanu specjalizowali się w technikach władania cieniem.
- Oraz Tenten –
Przedstawiła brunetkę z dwoma kokami na głowie. Specjalizowała się w walce
bronią białą i walką na dystans.
- I Hinata. – Wskazała na kruczowłosą dziewczynę.
Podobnie jak Neji miała oczy bez źrenic z zarysem tęczówek barwy
bladoniebieskiej. Kiedy blondwłosy podchodził do niej by się przywitać, ta
natomiast pokryła się purpurą od brody aż po czubek czoła. Gdy miała już mu
uścisnąć rękę zaparło jej dech w piersi. Na efekt tego czynu nie należało
czekać długo. Prawię że natychmiast zaczęła osuwać się na ziemie. Przed
niemiłym upadkiem, i zapewne kilkoma siniakami, uchroniła ją jedynie szybka
reakcja ze strony blondyna który prawię że natychmiast, czując co się święci
złapał ją, po czym bezpiecznie ułożył na znajdującej się nieopodal kanapie. Kiedy
wszyscy zebrali się naokoło białookiej poczęli się zastanawiać nad powodem
takiej, a nie innej reakcji z jej strony. W między czasie Tenten starała się
doprowadzić dziedziczkę rodu Hyuuga do stanu „używalności”. Po około 5
minutach, szturchania i klepania po twarzy, Hinata zaczęła rozpościerać powieki
ukazując cechy jakiejkolwiek reakcji z otoczeniem.
- G-Gomen. – Powiedziała cichutkim głosikiem kruczowłosa.
Wszyscy jedynie posłali jej pokrzepiający uśmiech i zaczęli rozsadzać się przy
stole.
- A gdzie Sasuke. – Zauważył brak członka swojej drużyny
niebieskooki.
- On nigdy nie przychodzi na imprezy. Właściwie to nigdzie
nie wychodzi. – Powiedział właściciel Akamaru, który w międzyczasie drzemał
sobie słodko na czubku głowy swojego właściciela.
- Żeby tu przyszedł, trzeba by go wyciągać na siłę… A to
by było takie upierdliwe. – Skwitował Nara.
- Acha. A powiecie mi czemu tak się zachowuję? – Spytał
się wszystkich Naruto. Natychmiast miedzy wszystkimi zapadła grobowa cisza.
Nawet odgłosy z zewnątrz umilkły. Wydawało się jakby czas stanął w miejscu. Po
kilku minutach jak pierwszy głos zabrał Shikamaru.
- Sasuke od małego jest sam. – Zaczął. – Gdy miał 7 lat
cały jego klan, cała rodzina zostało wymordowana. – Na te słowa Uzumaki zrobił
się blady jak ściana. Teraz po części rozumiał powód takiego zachowania
czarnookiego. W końcu sam czuł się podobnie kiedy każdy traktował go jak
potwora, a jedyna osoba która otaczała go innym uczuciem niż wrogość, nienawiść
i odraza co do jego osoby z powodu iż jest jinchuuriki , została zabita. Teraz
rozumiał co miał on na myśli mówiąc „Nie mam marzenia, gdyż nie jestem marzycielem.
Tylko cele. Zabić jedną osobę i odbudować klan.” Chciał zabrać głos, jednak z
jakiegoś powodu coś odebrało mu władzę nad głosem. Czuł się jakby ktoś wsadził
mu do przełyku kule i ją dokładnie przymocował nie chcąc aby kiedykolwiek
przemówił.
- A-Ale kto to zrobił. – W końcu wydukał. Przyszło mu to
z wielką trudnością.
- Osoba którą darzył największym zaufaniem i za którą bez
wahania oddał by życie… – Wtrącił Kiba.
- To znaczy? – Wciął się blondyn w słowo Inuzuce, chcąc
się jak najszybciej dowiedzieć interesujących go informacji
- Jego brat… Uchiha Itachi. – Dokończył brunet z uwiązaną
kitką z tyłu głowy.
Oczy Uzumakiego rozszerzyły się do granic możliwości, a
usta otworzyły. Jak? Dlaczego? Takie pytania kłębiły się w umyśle chłopaka o
czystych, jak górski potok, oczach. W końcu jak na świecie mogą istnieć osoby
które potrafią zabić członków rodu. Nie mówiąc już o rodzicach. Przecież to
czyste bestialstwo. Tymczasem dziewczyna o niebieskich oczach i blond włosach z
długim kucykiem, chcąc już zmienić przytłaczająca atmosferę wstała i udała się
w stronę radia. Włączyła je, a w około zaczęła rozbrzmiewać wesoła, skoczna
muzyka.
- Przyszliśmy się tu bawiąc, a nie się zadręczać. –
Krzyknęła w stronę gości, chcąc przedrzeć się przez zagłuszający dźwięk piosenki,
po czym podeszła do bruneta w kitce i po wielu lamentach i narzekaniach udało
jej się wyciągnąć go na parkiet. Sakura, nie chcąc być gorszą, gdyż pomimo
przyjaźni będącej między nimi przyjaźni rywalizowały ze sobą we wszystkim,
pociągnęła za sobą blondyna. Nie minęło nawet 10 sekund jak dołączyli do nich
Kiba wraz Hinatą, na ten czas Akamaru dalej słodko sobie spał na kanapie, oraz
Neji i Tenten. Shino wraz z Lee nie mając par postanowili tańczyć ze sobą, a
Choji gościł się przy stole z jedzeniem. Po godzinie tańczenia, zmęczeni
usiedli przy stole. Po ugaszeniu pragnienia i zaspokojeniu żołądków zaczęli
żywo ze sobą rozmawiać na najróżniejsze, nawet te najbłahsze, tematy. Wyglądało
to jakby znali się od urodzenia. Wszyscy
entuzjastycznie przyjęli niebieskookiego, co spotkało się z jego szczerą
i nieokiełzaną radością. Bardzo szybko
zaprzyjaźnili się z nowoprzybyłym. Naruto bardzo się cieszył, że tak szybko
znalazł przyjaciół. Gdy doszła 23.00, wszyscy zaczęli się zbierać do domów,
gdzie wykonali wszystkie czynności, jakie normalnie wykonują przed snem, i
ułożyli się do swoich łóżek.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------Przepraszam za wszelkie niedociągnięcia i błędy. :)
Hahahahaa Naruto ma sklerozee:P I zawsze ten uśmiech przez który wszystko się mu wybacza ahhhh:P Kawaii!! Wszyscy poszli spać, może już czas?! Iie no co ty xD Ja ne!
OdpowiedzUsuńTroszkę króciutko ale bardzo przyjemnie mi się czytało. Nie mogę się doczekać kiedy znów pojawią się jakieś walki :D
OdpowiedzUsuńsuper blog czekam na następną notkę i zapraszam na mój http://rozne-historie-naruto.blog.pl/
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńrozdział jest bardzo dobry... już w tak młodym wieku dopadła Naruto skleroza.... rozdział mi się bardzo podobał, poznaliśmy przeszłość Naruto i choć był w innym kraju to i tak nie miał zbyt kolorowego życia... już poczynił krok aby zdobyć przyjaciół.... ciekawi mnie jakie będzie miał relacje z Kuramą, wolałabym aby miał dobre....
Dużo, dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie i gorąco