------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nastał kolejny, zwykły poranek, jak każdy inny. Ptaki
zaszczycają przechodniów swą co poranną pieśnią, a lekki wiaterek kołysze
koronami starych, wielkich drzew które pamiętają zapewne wiele z historii
Konohy, i gdyby potrafiły mówić, opowiedziały by zapewne młodemu pokoleniu, o
wielkich i dumnych wojownikach stąpających u podnóży ich pni. Właśnie obok
jednego z takich drzew znajdował się dom pewnego niebieskookiego chłopaka,
który właśnie sobie smacznie drzemał. Po wczorajszym, dość późnym powrocie do
domu, nie myślał o niczym oprócz snu. Chociaż on nie był typem rannego ptaszka.
Dla niego 10.00 rano, to wczesna pora! Właśnie przekręcał się na drugi bok, gdy
jego uszy zaczął drażnić dźwięk uporczywego walenia w drzwi. Ignorując go,
zasłonił głowę poduszką, chcąc się odizolować od tego uporczywego pukania. Po
kilku minutach nieprzerwanie mąconej ciszy miarka się przebrała. Zdenerwowany
na maksa, wstał i udał się do łazienki aby się umyć i ubrać. Wiedział że już
dzisiejszego dnia raczej nie zaśnie, więc chciał mieć to już za sobą. Raczej
nie będzie paradował po mieszkaniu w samych bokserkach. Po tych czynnościach skierował
się w stronę drzwi, nawet nie otwierając oczu. Gdy znalazł się już przed nimi z
całej siły otworzył je nawet nie spoglądając na natarczywego gościa.
- CO ZA IDIOTA BUDZI MNIE TAK WCZEŚNIE RANO!!! –
Wykrzyczał na całe gardło, płosząc tym samym ptaki w okolicy. Gdy otworzył oczy
zbladł, a jego ciało oblał zimny pot. Widok osoby znajdującej się przed nim, co
tu dużo mówić… Przeraził. Przed nim stała Sakura, z pulsującą, bordową żyłką na
czole. Wyglądało to tak, jak lampka sygnalizująca czas do wybuchu bomby, co w
tym przypadku jest dobrym, wręcz idealnym określeniem. Na rezultaty swoich
czynów nie musiał czekać długo.
- NARUTO!!! BAKA!!! – Krzyknęła różowo włosa, i z całej
siły się zamachnęła, serwując niebieskookiemu, swój najsilniejszy prawy
sierpowy. Pod siłą ciosu, odrzuciło blondyna na bite kilka metrów. Gdy lekko
się otrząsnął chciał się podnieść, jednak nogi nadal domawiały mu
posłuszeństwa. Jednak, dobrotliwa Sakura Haruno postanowiła mu pomóc. Gdy
podeszła do niego, złapała go za kołnierze koszulki, dusząc go przy okazji, i
poczęła nim machać jak szmacianą lalką.
- S-Saku-Sakura-chan… G-Gomen. – Starał się mówić,
jednocześnie chcąc złapać oddech. Po kilku minutach takich tortur, wypuściła ze
swych szponów już ledwo żywego chłopaka.
- Mamy misję. – Rzuciła krótko.
- Misję? – Powtórzył najwyraźniej zdziwiony blondyn, gdy
już się lekko pozbierał bo jakże „miłym” przywitaniu z przyjaciółką . Myślał że
najbliższa misja czeka go za kilka dni. A tu się okazuje że już po dwóch
dniach, ją dostają. Najwyraźniej Kakashi-sensei musiał opowiedzieć Hokage-sama
o ich teście, i to właśnie mogło przyczynić się to takiej, a nie innej decyzji.
Poza tym sensei im mówił, że mogą się spodziewać najbliższej misji w ciągu
trzech dni.
- Szykuj się. Zaraz idziemy. Ja zaczekam. – Oznajmiła
zielonooka. Naruto natychmiast zaczął się pakować. Wziął namiot, prowiant,
trochę shurikenów oraz kunai. Nie potrafił się nimi w pełni posługiwać, ale
liczył że misja będzie na tyle spokojna, że w trakcie niej będzie trochę czasu
na trening. Gdy żył jeszcze w kraju żelaza, jego trening skupiał się głownie na
walce wręcz oraz przez kilka tygodni ćwiczył sztukę walki mieczem, niestety
morderstwo mistrza Fukushimy zniweczyło te plany. Gdy upewnił się, że zabrał
wszystko poszedł w stronę dziewczyny, która spokojnie siedziała w salonie i
przerzucała, za pomocą pilota, kanały w telewizorze.
- Możemy ruszać. – Zwrócił się do Haruno. Dziewczyna
wyłączyła TV, po czym razem wyszli przed dom. Chłopak zamknął drzwi, następnie
włożył kluczyk w zamek i przekręcił go. Gdy usłyszał charakterystyczny dźwięk
zapadek ryglujących drzwi, wyjął klucze i schował je w dnie plecaka.
- Nie bierzesz miecza? – Spytała się kunoichi,
dostrzegłszy brak tegoż przedmiotu w wyposażeniu przyjaciela. Chłopak
zaprzeczył, pokręciwszy głową na znak partykuły „nie”.
- Dlaczego?
- Nie tym razem. – Odpowiedział krótko.
- A powiesz mi z jakiego powodu? - Zaczęła Sakura. Gdy
zdała sobie sprawę, że jego postępowanie może się wiązać z niezbyt przyjemnym
dla niego tematem, zrobiło jej się głupio. Ale ona, jak to ona, była bardzo
ciekawa, często jej powtarzano, że nawet za bardzo. I także tym razem ciekawość
wzięła górę. Jednak po kilku rozsądek doszedł do głosu. – Przepraszam, nie
powinnam…
- Nie, nie nic nie szkodzi. – Przerwał jej chłopak. – Po
prostu nie jestem jeszcze gotowy… By opanować sztukę władania kataną potrzeba
wiele czasu treningów. A poza tym jest to część duszy Fukushimy-sama.
- Część duszy? – Powtórzyła różowo włosa, zdziwiona
słowami swojego kolegi.
- Tak… Otóż wśród samurajów, uważa się, że katana jest
częścią jego duszy. Dlatego jest dla nich tak ważna.
- Rozumiem. – Powiedziała Sakura. Resztę drogi pod bramę
Konohy spędzili na rozmowie jaka to może być misja. Kunoichi podzieliła się z
kolegą swoją wiedzą na temat przyznawanych rang misji, oraz rang shinobi.
Chłopak słuchał tego z pełnym skupieniem. Może nie był molem książkowym, ale
wiedział że powinien chociaż znać takie podstawy. W końcu teraz takie będzie
jego życie. Zycie ninja, i musi się dostosować do otoczenia. Po półgodzinnym,
spokojnym spacerku, w otoczeniu piękna Konoszańskiej natury dotarli do celu.
Znajdował się już tam Kakashi, wraz z Sasuke i tajemniczym starszym człowiekiem,
o szarych włosach. Ubrany w, podobnego koloru co włosy, jednak ciemniejszego,
spodnie przepasane grubym, lnianym sznurem, oraz tego samej barwy bluzę bez
rękawów, słomiany kapelusz oraz zarzucony na plecy, plecak podróżny czekał
lekko oddalony od dwójki ninja. Para przyjaciół natychmiast ruszyła w stronę reszty
swej drużyny. Po kilku sekundach dostrzegł ich Kakashi, wraz z Uchihą słysząc
tupotanie butów o podłoże.
- Już jesteśmy. – Zameldowali się naraz Uzumaki oraz
Haruno.
- W porządku. Więc… Naszą misją jest odprowadzenie tego
oto człowieka. – Kakashi, gestem głowy wskazał na starszego mężczyznę stojącego
tuż przy bramie. Spoglądał w krajobraz ciągnący się przed wejściem do wioski.
Po jego postawię ciężko było wywnioskować, czy jest zniecierpliwiony, może
spokojny, albo jeszcze możliwe, że zanudzony. Po prostu człowiek, o kamiennej
postawie. – Nazywa się Tazuna, i mamy go zaprowadzić do Kraju Fal. Jest to
prosta misja rangi „B”, z którą nie powinniście mieć kłopotów.
- Wakarimashita! – Krzyknęli chórem do senseia. On
jedynie skinął głową, po czym podeszli do starca.
- Możemy ruszać. – Spytał się starzec, z kapeluszem,
spoglądając na cały Team7.
- Jesteśmy gotowi. – Wyjaśnił jounin. Te słowa
wystarczyły, inne były zbędne. Właśnie teraz dla blondwłosego chłopaka
zaczynała się nie tyle, zwykła podróż czy pierwsza misja, a nowy rozdział. Nowy
rozdział w jego życiu. Czy zakończy się podobnie jak poprzedni? Straci
najbliższą mu osobę. A może stanie się coś całkiem odwrotnego. Coś, czego nigdy
by się nie spodziewał, że go spotka. Zakocha się… Takanori był dla niego nie
tylko nauczycielem, był czymś znacznie więcej… Był dla niego jak przybrany dziadek.
To on, mu towarzyszył gdy stawiał pierwsze kroki. Nauczył go mówić, czytać
pisać. Nawet nauczył jutsu, zawsze go zastanawiało skąd samuraj może znać
techniki ninja? Ale nie pytał go o to, uważał że jeśli będzie to potrzebne, sam
mu to wyjawi. Zawsze gdy potrzebował się komuś zwierzyć, Fukushima-sama był
gdzieś obok. Jakby wiedział, że jest mu potrzebny. Pocieszał gdy go bito,
wyszydzano, wyśmiewano. Dzięki niemu stał się kimś, kim jest dzisiaj. Potrafi
bronić nie tylko siebie, ale także innych. Dzięki morderczym treningom stał się
bardzo silny, a biorąc pod uwagę także chakrę Kyuubiego mogło by się wydawać,
że jest niepokonany. Jednak mija się to z prawdą. Nigdy jej nie używał. Do końca
swych dni zapamięta wyjątkową noc. Ostatnią rozmowę z Takanorim.
Była to ciepła, księżycowa noc. Nieboskłon był
nieskazitelnie czysty. Światło bijące od srebrnego globu krążącego wokół ziemi
planety zaćmiło wszelkie gwiazdy. Ciszę mącił jedynie szum strumyka, w którym
odbijała się srebrna planeta. A w powietrzu unosił się delikatny zapach drzew
wiśni, rosnących w ogrodach. Nawet świerszcze zakończyły swą kołysankę. Pewien
niebieskooki chłopak, nie mogąc zasnąć postanowił wyjść na zewnątrz. Zawsze
kochał noc, oraz księżyc… Nie wiedział z jakiego to powodu. Czasami się zastanawiał
czy to nie dziwne, ze on uwielbia panującą, podczas tej pory, wsze ogarniającą
ciemność. W końcu każdy boi się mroku. Ale czy na pewno? Czy to sam mrok jest
straszny? Czy może to co się w nim kryje. To lek przed nieznanym, sprawił że
ludzie tak boją się ciemności. Uważał że podobnie jest z jego Bijuu. Wiedział o
tym, że jest Jinchuuriki. Takanori nie ukrywał tego przed nim. Nigdy nie
nienawidził Kyuubiego, uważał że to w głębi duszy dobra istota. Jednak stał się
taki, za jakiego go uważa ludzka populacja… Bezwzględnym, mającym sobie za nic
ludzkie życie, demonem. Gdy tak
rozmyślał nad tym, idąc na swoje ulubione miejsce, znajdujące się przy
rozgałęzieniu strumyka dostrzegł zarys postać. Przyjrzawszy się lepiej, w
blasku księżyca, dostrzegł iż jest to mężczyzna o długim, czarnym kucyku,
ubrany w karmazynowe kimono. Na jego prawym boku bym umiejscowiony miecz.
Natychmiast rozpoznał kim jest ów postać. Postanowił podejść bliżej. Chcąc
zrobić psikusa, zaczął się skradać. Był zwinny jak kot. Gdy już znalazł się za
czarno włosym, skoczył na niego. Jednak mężczyzna był szybszy , lekko
przechyliwszy się na bok, ominął „napastnika” który wylądował w wodzie.
- A Fukushima-sama jak zawsze czujny. – Powiedział
zawiedziony blondyn, podnosząc się, i wychodząc z zimnego strumyka.
- Hehe. Gdybyś nie stracił koncentracji podczas ataku,
być może by ci się udało. A poza tym dlaczego nie śpisz? – Spytał zdziwiony,
widząc swojego wychowanka na nogach o tak późnej porze.
- Nie mogę zasnąć. – Wyjaśnił zgodnie z prawdą.
- Usiądź obok mnie Naruto, chciałbym ci coś powiedzieć. –
Gestem ręki wskazał na znajdujący się obok drugi pieniek, będący pozostałością
po dwóch starych drzewach.
- Słucham… - Powiedział, wygodnie się rozsiadłszy na
miejscu
- Nauczyłem cię już wiele mój chłopcze. Potrafisz już
walczyć wręcz, oraz już powoli zaczynasz się posługiwać kataną. Nauczyłem cię
wszystkich jutsu, jakie kiedykolwiek poznałem. Jednak zapamiętaj… Wielka moc,
wiąże się z wielką odpowiedzialnością. Po świece krąży wiele opowieści o ludziach,
których potęga była tak wielka, że popadli w obłęd. Nie pozwól by stało się to
także z tobą. A swoje umiejętności wykorzystuj tylko w słusznej sprawie. –
Zakończył swój monolog samuraj, wciąż patrząc w łunę, odbijającego się od wody,
srebrnego globu. Gdy skierował wzrok na Uzumakiego, na twarzy chłopaka
dostrzegł jedynie zaskoczenie.
- Dlaczego mi to mówisz sensei? – Spytał już lekko
przestraszony blondyn. Dziwiło go zachowanie jego mentora.
- Jutro mam pojedynek z moim byłym uczniem. Nie wiem czy wyjdę
z niego cało. – Powiedział najspokojniej na świecie, jakby możliwość
nadchodzącej śmierci była czymś normalnym.
- Nie boisz się?
- Każdy się boi mój chłopcze. Jednak nie możemy pozwolić
by to on zapanował nad nami. Śmierć nie jest końcem. Jest początkiem…
- Początkiem? – Zadał pytanie Naruto, nie wiedząc czy
dobrze zrozumiał ostatnie słowo. W końcu dla każdego to narodziny kojarzą się z
początkiem, a śmierć z końcem.
- Dokładnie. Otóż to nie człowiek umiera, tylko jego
ciało. A jego dusza wędruje do krain, o których nawet nie mamy pojęcia, by się
tam na nowo odrodzić…
- Nie rozumiem… Echh, jakie to wszystko skomplikowane. –
Skwitował młodzieniec, na co Fukushima się tylko uśmiechnął.
- Na wszystko nadejdzie odpowiedni czas, podobnie jak w
tym momencie… – Stwierdził tajemniczo starzec, Naruto, z zaintrygowaną miną
natychmiast spojrzał na niego czekając na dalszą wypowiedź. Co mógł mieć na
myśli. Zapewne to coś ważnego. Czekał minutę, potem dwie, następnie trzy, aż
chłopak zaczął się niecierpliwić. W końcu ile można czekać? Czekał i czekał, a
irytacja wzrastała w nim z każdą sekundą. Aż w końcu musiała znaleźć ujście.
- Na co?! Na co przyszedł odpowiedni czas?! – Wybuchnął
blondyn.
- Na sen. – Odpowiedział mu Takanori, zostawiając
oniemiałego chłopca, a samemu kierując się w stronę domostwa na odpoczynek po
długim dniu. – Idziesz? – Spytał nie widząc jakiejkolwiek reakcji ze strony
niebieskookiego.
- Aaa… Tak, tak. – Powiedział pośpiesznie nosiciel
Kyuubiego, doganiając czarno włosego
mężczyznę.
- No tutaj zrobimy postój. – Ogłosił szarowłosy jounin,
odrywając tym samym Uzumakiego ze wspomnień i przywracając go do
rzeczywistości. Chłopak energicznie począł kręcić głową w różne strony nie do
końca orientując się w tym, co się dzieje. Trybki w jego mózgu pracowały na
najwyższych obrotach. Dostrzegł, iż nastała już noc. Niestety nie było widać
gwiazd, które były przysłaniane chmurami.
Jedynie księżyc tworzył na ich tle swój zarys, będący czasem zacierany
przez gęstszy, biały obłok. Wiatru praktycznie nie było, jedynie małe, zimne i
delikatne powiewy poruszające koronami
drzew i muskające twarze bohaterów.
- Naruto wszystko w porządku? – Spytała, zmartwiona
zachowaniem przyjaciela z drużyny, Sakura.
- Hai. Po prostu się trochę zamyśliłem. – Uśmiechnął się przyjaźnie
w stronę koleżanki, chcąc jej pokazać że wszystko jest ok.
- Na pewno? – Nie dawała za wygraną różowo włosa.
- Tak.
- Naruto, mógłbyś pójść po drewno? Sasuke pójdzie po
wodę, razem z Sakurą. – Na ostatnie polecenie dziewczyna omal nie zaczęła skakać
z radości. Być może to będzie jej szansa by zbliżyć się do Uchihy.
- Pójdę sam, niech idzie z Naruto.- Zwrócił się do Kakashiego czarno włosy,
jedynym w swoim rodzaju beznamiętnym tonem. Nie za bardzo podobała mu się wizja
przebywania z Haruno sam, na sam.
- Skoro tak chcesz. Ruszajcie. – Wydał rozkaz Hatake.
Cała trójka zniknęła w gęstwinach lasu. Gdy Naruto zbierał różnego rodzaju opał
dostrzegł jak jego kompanka ma zawiedzioną minę .
- Kochasz go? – Spytał ni z gruszki, ni z pietruszki.
Najwidoczniej jego słowa bardzo ją zaskoczyły, gdyż stanęła jak wryta, a
wszytko co miała w rękach poleciało na ziemię. Najwidoczniej coś musiało w jego
pytaniu być na rzeczy, ponieważ na policzkach dziewczyny wykwitł sporych
rozmiarów rumieniec, który był widoczny nawet w mrokach nocy.
- Cz-Czemu p-py-pytasz. –
Zaczęła się jąkać. Skąd wie? Aż tak to widać? Te, i wiele innych pytań zaczęło
się kłębić w głowie zielonookiej.
- To nie ma znaczenia to tak, czy nie.
- H-Hai. – Szepnęła cicho, wyjawiając
mu to, samej nie wiedząc czemu. Czuła że może mu zaufać.
- To dobrze. – Posłał jej
pokrzepiający uśmiech. – Czas wracać. – Niebieskooki uznał że mają
wystarczająco opału na noc. Pomógł jedynie pozbierać gałązki Haruno, po czym
ruszyli w stronę obozowiska. Podczas drogi coś przykuło jego uwagę młodego
shinobi. Z Pobliskich zarośli wydobywał się dźwięk nieznanego pochodzenia.
Obrócił głowę w strone koleżanki, która także najwyraźniej coś wyczuła.
Delikatnie odłożyli opał, aby nie dać znać o swojej obecności. Następnie
ruszyli w stronę źródła dźwięku. Gdy podeszli do pobliskich krzaków i je
odsłonili ujrzeli…
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------Za wszelakiego rodzaju błedy i niedociągnięcia przepraszam :)
Jak możesz kończyć w takim momencie się ja pytam?! Co oni tam zobaczyli dattebyo!! Ogólnie fajna notka:) Dobrze że Sakura poszła z Naruto a nie z emosem! Czekam na next Sayonara! :P
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńZabić to mało, jak można przerwać w TAKIM momencie?! Chcę szybko dowiedzieć się co tam jest!
Co do rozdziału - jak zwykle jest świetny, nic dodać, nic ująć ^^
Czekam z niecierpliwością na kontynuację,
ILoveNaruto
Witam ! Nominowałam Cię do Liebster Blog Award ;) Pytania znajdziesz tutaj http://naruhina-lovestory.blogspot.com/ Pozdrawiam życzę weny. Hanabi
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrozdział świetny jak zwykle... och jak bardzo mnie zainteresowałeś, tym co tez mogli zobaczyć... ni i ciekawi mnie cóż to się ciekawego stanie na tej misji.... niech no Naruto pokaże się z bardzo dobrej strony.... Sakura już objawia zdenerwowanie i auć... biedny Naruto....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie i gorąco
Ajj urwałeś w takim momencie:/ Teraz będzie zżerać mnie ciekawość co lub kogo zobaczyli w krzakach;p Rozdział super:) A co do małej liczby komentarzy to może mało osób wie o twoich blogach, może powinieneś swoje blogi zareklamować no odpowiednich stronach:) Weny życzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ukyo